Posłanka PiS Joanna Lichocka pokazała opozycji w Sejmie uniesiony środkowy palec. Jak wyliczono na portalu OKO.press, w ciągu doby powstało o tym 267 tys. komunikatów, a ich zasięg szacowany jest na 72 mln, co oznacza, że każdy użytkownik mediów społecznościowych w Polsce dostanie jakąś informację o wiadomym palcu. Jest to dobry powód, bym się tym palcem nie zajmował, ale zwrócił uwagę na zdarzenie drobne, niezauważone, a może bardziej znaczące niż ten przejaw pospolitego chamstwa. Ostatnio na Twitterze zaćwierkał sobie wicepremier i minister kultury Piotr Gliński. Oto tabloid „Fakt” zawrzał oburzeniem, że remont i modernizacja gmachu Ministerstwa Kultury kosztować ma 12 mln zł. Brukowiec jak to brukowiec, w brukowym stylu głosi, że królowa angielska wyremontowała dach za 2 mln zł, a w Polsce „oni-politycy” za „nasze” chcą się pławić w luksusach. Od tego są brukowce. Ministerstwo wystosowało rzeczowe sprostowanie, ale dwa jego elementy rzeczowe nie były. Po pierwsze, doniesienia brukowca określono jako „obrzydliwą manipulację”. Nadęto się moralnie na tabloid, co jest dość komiczne. Po drugie, publikację określono jako „obrzydliwy, kolejny polityczny atak niemieckiej gazety na polski rząd”. Sztandar antygermanizmu wzniósł na Twitterze także sam wicepremier Gliński, uznając doniesienia brukowca za niemiecki atak i zamieszczając zdjęcie ruin Pałacu Potockich po powstaniu warszawskim opatrzone komentarzem „Tak wyglądało nasze ministerstwo po ostatniej ingerencji Niemców”.
Dla każdego odbiorcy, który nie jest antyniemieckim obsesjonatem, wypowiedź ministra, wicepremiera Glińskiego, stanowi obrazę zdrowego rozsądku, jest odrażająca moralnie i estetycznie, a poza tym groteskowa i durnowata. I choć to wicepremier, wszyscy – i po stronie PiS, i antyPiS – puścili ją mimo uszu.