Rząd złożył sprawozdanie z realizacji ustawy o opiece nad dziećmi w wieku do lat 3, która ma ułatwić rodzicom łączenie obowiązków zawodowych z rodzinnymi. Jest źle. 62 proc. polskich gmin nie ma żadnego dostępu do opieki nad najmłodszymi (żłobka, klubu dziecięcego czy dziennych opiekunów). Dramatycznie jest na wsiach.
Prawie w 80 proc. gmin nie ma żadnych instytucji opieki nad małymi dziećmi. Ze względu na wyrównanie szans żłobki na wsiach są potrzebne najbardziej. Najlepiej jest w województwach opolskim, śląskim i pomorskim, ale na tych obszarach jedynie nieco ponad połowa gmin organizuje opiekę nad najmłodszymi. Na ścianie wschodniej tylko co piąta gmina ma żłobki. Na koniec 2018 r. opieką objętych było ok. 130 tys. dzieci – co oznacza, że 80 proc. dzieci nie było pod żadną instytucjonalną opieką. Najwięcej nowych żłobków potrzebują Mazowsze (ok. 22,5 tys. miejsc), Małopolska (ok. 7,3 tys.) i Śląsk (ok. 6,9 tys.).
Jednocześnie szefowa resortu rodziny chwali się zwiększeniem wydatków na wspieranie rozwoju opieki nad najmłodszymi ze 151 mln zł do 500 mln zł. Oraz tym, że o ok. 19 proc. wzrosła liczba instytucji opieki nad dziećmi w wieku do lat 3. Nie wspomina jednak, że prawie 80 proc. żłobków i klubów dziecięcych to placówki prywatne. Ministerstwo nie informuje o tym, ile wynoszą średnio opłaty w tych placówkach (z pewnością są wyższe niż 500 zł). Rząd dokłada do nich, ale w tym roku szkolnym – ponieważ subwencja oświatowa nie pokryje rosnących wydatków na oświatę – niektóre samorządy postanowiły zabrać część pieniędzy żłobkom niepublicznym, do tej pory wspieranym dofinansowaniem w wysokości nawet kilkuset złotych na jedno miejsce.
Poznań będzie dopłacał 600 zł miesięcznie, ale tylko do sierpnia. Rodzice z Olsztyna od stycznia dopłat nie dostają w ogóle.