Pewnego dnia, na początku bieżącego tysiąclecia, zadzwonił do mnie Ludwik Stomma, przebywający od lat we Francji wybitny antropolog, pisarz, felietonista, kolega z łamów POLITYKI. – Przyjeżdżam do Warszawy, zapraszam cię z Agatą na kolację. Będzie jeszcze Krzyś Toeplitz i kilka osób.
– Znakomicie! – odpowiedziałem, gdyż trudno było mi sobie wyobrazić większą przyjemność niż uczta w takim gronie, do którego dołączyli jeszcze popularny poeta i autor przebojów, przyjaciel Ludwika Jacek Cygan z małżonką oraz dr Andrzej Samson – psycholog, psychoterapeuta, pisarz, a także aktor amator.
Wszyscy byli w doskonałych humorach, choć przy składaniu zamówień dały się wyczuć pewne różnice, powiedzmy, klasowe. Klasa ekonomiczna (KTT, Agata i ja) zamawiała najtańsze dania, głównie spaghetti, by nie nadużyć gościnności gospodarza. Klasa biznes (Samson, Stomma i osoba mu towarzysząca) „polecieli” klasą biznes. Natomiast Jacek Cygan z małżonką wybrali klasę pierwszą – to z ich inicjatywy pojawił się szampan w eleganckim wiaderku z lodem.
Ponieważ „nie ma czegoś takiego jak darmowy lunch”, Ludwik miał dla nas propozycję nie do odrzucenia, mianowicie wspólnymi siłami mamy napisać książkę – „Podręcznik obytego Polaka”. Na scenę w naszym kraju wchodzi nowa klasa średnia, której brak jest inteligenckiego szlifu, a niektórym słoma wystaje z butów. Trzeba tym ludziom przyjść z pomocą, wyjaśnić, skąd się bierze syreni śpiew, miecz Damoklesa, węzeł gordyjski czy rubensowskie kształty. Mieliśmy napisać nie tyle leksykon, co silva rerum człowieka kulturalnego, „mądrym dla memoryału, idiotom dla nauki, politykom dla praktyki, melancholikom dla rozrywki” (Benedykt Chmielowski).
Ludwik był dobrze przygotowany.