Na początek oddajmy głos prezesowi PiS. „Wybory uzupełniające, które odbyły się w niedzielę, pokazały, że przeprowadzenie wyborów prezydenckich jest dzisiaj całkowicie możliwe. Frekwencja była jak na wybory uzupełniające bardzo dobra. Nie ma żadnych przesłanek, żeby głosić, że wybory powinny się nie odbyć, chyba żeby się jakoś bardzo gwałtownie, negatywnie zmieniła sytuacja, czyli musiałby być wprowadzony stan nadzwyczajny” – mówił w poniedziałek Polskiej Agencji Prasowej. Dodał, że „frekwencja dochodziła do 42 proc., co w wyborach uzupełniających jest niezwykle wysokim wynikiem. Mamy do czynienia z sytuacją, która potwierdza tezę, że wybory w tej chwili w Polsce mogą się odbyć. Ci, którzy twierdzą inaczej, po prostu kierują się całkowicie partykularnymi względami, które w gruncie rzeczy godzą w konstytucję. Odłożenie wyborów z punktu widzenia konstytucji jest wydarzeniem zupełnie nadzwyczajnym. Muszą być do tego powody, a takich powodów w tej chwili w oczywisty sposób nie ma”.
Czytaj też: Kaczyński przemówił. Upieranie się przy wyborach doprowadzi do klęski
Warto, żeby prezes PiS się dowiedział, z czego wzięła się ta frekwencja, zresztą wcale nie taka wysoka. 22 marca w pięciu gminach odbyły się uzupełniające wybory samorządowe. To były pierwsze wybory po zamknięciu szkół, odkąd większość ludzi przebywa głównie w domach. Wójtowie czy sekretarze miast, na których spoczywał obowiązek współorganizacji wyborów, byli pełni obaw. Kupowali maseczki, rękawiczki, płyny dezynfekujące, tysiące jednorazowych długopisów.