Kraj

Zamach posmoleński

Był zamach. Ale po Smoleńsku

Celem Kremla była (jest) dezintegracja polskiego państwa. Podważenie naszego zaufania do jego instytucji i do siebie nawzajem. Antoni Macierewicz i Jarosław Kaczyński zostali do tej gry wciągnięci dopiero po tygodniach, a nawet miesiącach. Celem Kremla była (jest) dezintegracja polskiego państwa. Podważenie naszego zaufania do jego instytucji i do siebie nawzajem. Antoni Macierewicz i Jarosław Kaczyński zostali do tej gry wciągnięci dopiero po tygodniach, a nawet miesiącach. Łukasz Dejnarowicz / Forum
Był zamach! Ale nie pod Smoleńskiem, tylko po Smoleńsku. Wybuchy też były, ale nie w tupolewie, tylko na Krakowskim Przedmieściu. Nie trotyl wybuchł, lecz paranoiczna histeria. To ona w dużej mierze doprowadziła polską politykę do stanu, jaki dzisiaj widzimy – kompletnego chaosu. Grzegorz Rzeczkowski ujawnia, jak do tego doszło.
Polityka

Duch dziejów wieje, kędy chce. Ale można mu pomóc. Czasami to się komuś udaje. Dziesięć lat po katastrofie smoleńskiej wytrawny reporter śledczy precyzyjnie, a zarazem wciągająco opisał, jak pozornie egzotyczny sojusz grupek sprawnych, oddanych i współdziałających ludzi przerobił tragiczny wypadek komunikacyjny, w którym zginęło 96 osób, na kryzys polityczny, którego ofiarą jest liberalna, demokratyczna, proeuropejska, modernizująca się Polska.

Na liście przyczyn upadku liberalnej demokracji w Polsce katastrofa smoleńska i to, co się wokół niej działo przez kolejne lata, zajmuje jedną z czołowych pozycji. Nie ma w tym nic dziwnego. Taka zbiorowa trauma musiała nami wstrząsnąć, poruszyć głębokie, ukryte w nas struny i spowodować wiele przewartościowań. Ale kierunek zmiany nie był w żaden sposób zdeterminowany.

Złe wzmocnienie

Dość łatwo można sobie wyobrazić, że widząc, do jak tragicznych skutków prowadzi kłótliwość oraz uparte i beztroskie lekceważenie procedur, a nawet reguł zdrowego myślenia, Polacy zrobią skok ku nowoczesności, w której decyduje nie wiara, emocje i romantyczny upór, ale racjonalne działanie oparte na wiedzy i ostrożności. Stało się jednak inaczej i tupolewizm urósł do rangi znaku firmowego polskiej polityki.

Nie trzeba daleko szukać, by odnaleźć dziś mocne przykłady polskiego tupolewizmu podniesionego do rangi politycznej reguły. Wystarczy popatrzeć na zdjęcia grupki najważniejszych pisowskich urzędników bez żadnych zabezpieczeń celebrujących rocznicę katastrofy smoleńskiej, by zdać sobie sprawę, że sposób, w jaki przeżyliśmy tę traumę, wzmocnił nasze złe narodowe cechy i słabości państwa, które doprowadziły do smoleńskiej tragedii.

Sporo osób musiało się jednak intensywnie postarać, żeby tak się stało. Rzeczkowski pokazuje, że nie były to przypadkowe osoby i że ludzie, których część jest dziś wysoko na politycznym świeczniku, świadomie lub nieświadomie realizowali intensywnie wspieraną i napędzaną przez Kreml strategię radykalizowania podziałów, podporządkowania polityki rozgrzanym emocjom, dewastowania państwa i społecznej wspólnoty.

Polityka 19.2020 (3260) z dnia 05.05.2020; Polityka; s. 24
Oryginalny tytuł tekstu: "Zamach posmoleński"
Reklama