Czy chorzy na COVID-19 leczeni w powiatowych szpitalach przerobionych na zakaźne mają mniejsze szanse na przeżycie? W przeciwieństwie do pacjentów szpitali klinicznych i resortowych nie dostają leków antywirusowych rekomendowanych przez Polskie Towarzystwo Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. Powiatowe szpitale, awansowane na zakaźne i postawione na pierwszej linii frontu walki z epidemią, nie mają pieniędzy na drogie leki ani odwagi, by prowadzić terapię eksperymentalną. Bo większość leków proponowanych przez PTEiLChZ ma rejestrację, ale w innych wskazaniach niż zakażenia koronawirusowe. Trzeba zatem wystąpić o zgodę na eksperymentalną terapię do komisji bioetycznej. – Nie wpłynął żaden wniosek z mazowieckich szpitali zakaźnych dotyczący leczenia COVID-19 – mówi Renata Jeziółkowska, rzecznik prasowy OIL w Warszawie. – Za to było dużo pytań, jak takie wnioski składać.
Leczą więc tym, co jest na stanie, i liczą na cud. – Nie mamy leków antywirusowych, pacjenci dostają Chlorochinę i Azytromycynę – mówi wicedyrektor szpitala ds. lecznictwa w Kozienicach dr Witold Wrodycki. – Gdyby stan pacjenta tego wymagał, możemy odesłać go do większego ośrodka. Próbowali przewieźć chorą na COVID-19 pielęgniarkę w bardzo ciężkim stanie do szpitala MSWiA w Warszawie. Nie zdążyli: zmarła podczas transportu. Z Radomskiego Szpitala Specjalistycznego chorą w ciężkim stanie podłączoną do ECMO przewiózł policyjny black hawk. Kilka dni wcześniej w Radomiu zmarł pierwszy pracownik ochrony zdrowia, 46-letni fizjoterapeuta. Radomski szpital też nie stosuje leków antywirusowych. Bo jak się eksperyment powiedzie, wszyscy będą bić brawo, a jak się nie uda, wkroczy prokurator.
– Niestosowanie tych leków nie jest błędem w sztuce – mówi prof.