Ale się porobiło! Niemiecka drukarnia, a nie patriotyczna Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych, drukuje nasze karty wyborcze! Polska, Lider Europy Środkowo-Wschodniej, w takiej prestiżowej sprawie jak najbardziej demokratyczne wybory na świecie musi sięgać po pomoc niemiecką? Nie Francuzi, nie Szwajcarzy, tylko ausgerechnet Niemcy pomagają nam wybierać prezydenta. Ludzie, przecież oni wybiorą nam Tuska! Mało tego, od pewnego czasu PiS jest zachwycone… Bawarią! Bawaria – wzór, Bawaria – przykład. Da nam przykład Bawaria, jak głosować mamy. Co z tą Polską? Germańskie Niemcy, komunistyczne Chiny i postsowiecki Antonow ratują oazę wolności.
Świat zmienia się potwornie szybko. „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!” – przez wiele lat to hasło widniało nad winietą POLITYKI i innych gazet. Pewnego dnia zniknęło. Przestaliśmy być organem proletariatu. Dzisiaj klasą przodującą są przedsiębiorcy. Karta się odwróciła. Nasze pismo, obok wielu wydawnictw specjalnych, wydaje czasopismo SALON – wtedy nie do pomyślenia. Niedawno jedna z publikacji historycznych POLITYKI (piękna jak zwykle) poświęcona była dziejom Potockich, Zamoyskich, Radziwiłłów i innych rodów błękitnej krwi. Na co nam przyszło?
Gdybyśmy takie arystokratyczne wydawnictwo przygotowali w czasach „proletariuszy”, to głowy by poleciały. Arystokracja, dawno już „zlikwidowana jako klasa” (określenie Lenina wobec kułaków), miała także zostać wymazana z pamięci. W 1973 r. wystarczyła jedna (!) opowieść Małgorzaty Szejnert („Mitra pod kapeluszem”) o powojennych losach polskiej arystokracji, żeby POLITYKA stała się obiektem oficjalnego ataku ze strony PZPR. Rakowski nie mógł sobie darować, że taki artykuł przepuścił. „Nigdy nie wolno zapominać, w jakim kraju się żyje, ani też o tym, że całe chmary gówniarzy tylko czekają na moje potknięcie” – zapisał w swoich „Dziennikach”.