KATARZYNA KACZOROWSKA: – Jest pani jednym z 19 politologów, którzy nagrali apel o przesunięcie wyborów prezydenckich i podpisali list otwarty w tej sprawie. Dlaczego zdecydowaliście się na taki krok?
PATRYCJA MATUSZ: – Bo te wybory nie będą ani powszechne, ani równe, ani bezpośrednie, ani tajne, a takie mają być zgodnie z konstytucją. Każdy z nas powtarza swoim studentom, że wybory to wielkie święto demokracji, nasze prawo i obywatelski obowiązek. W obecnej sytuacji, kiedy mamy zakaz zgromadzeń, a kandydaci nie mają równych szans na prowadzenie kampanii, trudno mówić o jakiejkolwiek równości.
Czytaj też: PiS w wyborczym amoku. Gdzie jest pies pogrzebany?
W liście napisaliśmy wprost, że żaden z wyborców nie będzie miał pewności, czy jego głos został zaliczony kandydatowi, którego wspiera. Karta wyborcza będzie musiała przejść bardzo długą drogę od wypełnienia do policzenia. Wątpliwości budzi też to, czy wybory będą przeprowadzone w sposób tajny. Jest niemal pewność, że przy minimum złej woli będzie można sprawdzić, kto i jak głosował. Karta wyborcza – jeśli dojdzie do głosowania korespondencyjnego organizowanego w taki sposób, jaki zakłada ustawa procedowana właśnie w parlamencie – znajdzie się w jednym pakiecie z numerem PESEL.
Żyjemy w państwie, w którym zaufanie do instytucji publicznych jest bardzo niskie. Jakie będzie po wyborach przeprowadzonych wbrew większej części wyborców?