Od kiedy sanepid na mocy ustawy i rozporządzeń Rady Ministrów decyduje o karach za wykroczenia w czasie epidemii, obywatele stracili konstytucyjnie należne im prawo do sprawiedliwego osądu. Spójrzmy na sytuację w woj. mazowieckim. Od początku epidemii do 17 maja ze statystyk dowiadujemy się, że powiatowi inspektorzy sanitarni (w skrócie: PIS) wydali 940 decyzji o ukaraniu obywateli za brak maseczek lub niezachowanie dystansu 2 m do najbliższej osoby na łączną sumę 3,843 mln zł. Co ciekawe, najsrożej karał PIS w Mińsku Mazowieckim – „zarobił” dla budżetu 725 tys. zł. Warszawa tuż za Mińskiem – 685 tys. zł. Na drugim biegunie są Gostynin, Grójec i Węgrów – ani jednej kary.
Ale nie ma wątpliwości, że dzisiaj, chociaż statystyki tego jeszcze nie obejmują, powiatowa inspektor sanitarna w Warszawie Jadwiga Mędelewska wysunęła się na czoło stawki, bo w stolicy odbywa się regularna łapanka uczestników ulicznych protestów i happeningów. Policja ich spisuje, wymierza karę porządkową 500 zł i niezależnie od mandatu kieruje wniosek do sanepidu. Stanisława Skłodowska nie ma wątpliwości, że ukarano ją z powodów politycznych. Szła z czterema innymi osobami przed Pałac Prezydencki, aby nagrać satyryczny filmik o wyborach organizowanych przez Jacka Sasina. Zachowywali między sobą odpowiedni dystans, mieli na twarzach maseczki. Po Krakowskim Przedmieściu spacerowały wtedy tłumy, wiele osób bez maseczek, mało kto przestrzegał dystansu, ale policjantów interesowali wyłącznie uczestnicy happeningu. Spisano ich, ukarano mandatami (których pani Stanisława i pozostali nie przyjęli, więc sprawa trafi do sądu), a następnie sporządzono notatki i wysłano je do PIS. Pani Stanisławie po kilku dniach policjanci dostarczyli decyzję sanitarną, ma zapłacić 5 tys.