Dziw aż bierze, jak to głupota przebiera się za mądrość i za mądrość uchodzi. Byleby jakaś prosta sentencja zawierała w sobie odrobinę (nie za dużo) patosu, a do tego jakiś pozór zamyślenia, dystansu wobec biegu życia, ot, takiego dystansu, na jaki stać zwykłego człowieka, gdy się odrobinę zmęczy czy zniechęci, a już filisterstwo chełpi się, że znalazło nareszcie wielką mądrość. Co rusz słyszę jakieś niedomyślane, kiczowate powiedzonka, wzięte z jakiejś kultury półwyższej, w typie economy class, cytowane przez rozumnych skądinąd ludzi bez żadnego zastanowienia i krytycyzmu, a za to z niemałą afektacją. Owszem, bywają aforyzmy i bon moty nader celne, lecz nawet i one, zagubione w powodzi przemądrzałych banałów, nie mogą unieść prawdziwej myśli, która przecież wymaga dłuższego dyskursu.
Jakieś przykłady? Słyszę oto, że „ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy”. Ach, jaka bzdurka – istne cacuszko bezmyślności. Jak to? Przeszłość nic nie znaczy? A te dni, co przyjdą, to może nie staną się w mgnieniu oka przeszłością właśnie? Jakże tu afirmować coś i wyczekiwać czegoś, co traci wartość natychmiast? Trudno o większą zdradzieckość egzystencjalną niż wyssanie z przeszłości wszystkich soków, by jeszcze bardziej natężyć jakąś pustą, bezmyślną i zachłanną nadzieję. Panie Grechuta, liczą się różne dni, w tym minione, a zwłaszcza gdy jesteśmy starzy.
Inny znowu pan, śpiewający pod pseudonimem Czesław Niemen, poucza nas, że „dziwny jest ten świat”, czyli zły, bo w tym świecie „człowiekiem gardzi człowiek”. „Nadszedł już czas, najwyższy czas, nienawiść zniszczyć w sobie”. Spuszczając ciężką kotarę nadludzkiego miłosierdzia na stylistyczne walory owego hymnu polskiego półinteligenta, łypnę zza kulis na sens moralny owego wielkiego przesłania.