Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Boćki i Orla. Dzieli je miedza, lecz wybierają różne Polski

Niewykluczone, że podzieliła ich religia. Po lewej stronie zostali niechcący się wyrzec prawosławnej tożsamości, zaś po prawej przerobieni na katolików, zwani tu szlachtą.
Boćki i OrlaPiotr Małecki/Polityka Boćki i Orla

Boćki i Orla. Niby takie same. Podlaskie. Wiejskie. Bogobojne. Kilkutysięczne. A jednak. Boćki są bezapelacyjnie za prezydentem Dudą, Orla zaś, choć wahająca się jeszcze co do kandydata, chciałaby, żeby poszedł w pierony. Wiedzą, co mówią. Nie wybiegając daleko wstecz, w ostatnich wyborach do europarlamentu Boćki były za PiS w ponad 80 proc., Orla nieco powyżej 20 proc. Niewykluczone, że podzieliła ich religia. Tutejszą granicą jest bowiem droga w kierunku Siemiatycz. Z racji historycznych zawiłości (ale to inna opowieść) po lewej stronie zostali niechcący się wyrzec prawosławnej tożsamości, zaś po prawej przerobieni na katolików, zwani tu szlachtą (może dlatego, że wraz z nową wiarą zatracili zaśpiew?). Teraz jedni i drudzy prowadzą przedwyborcze dysputy.

Takich Polaków wychowałem

Wojciech Wierciński, radny Bociek, ściera pot z czoła, asystując proboszczowi w upalnej procesji z okazji Bożego Ciała. Dodają mu chłodu trzepocące na wietrze flagi biało-czerwone wbite w kościelny parkan co dwa metry. Po mszy radny z rodziną zjada świąteczny obiad. Ojciec Czesław Wierciński jest dumny, patrząc, jak wychował piątkę potomstwa. Prócz Wojciecha przy stole zasiada m.in. córka, studentka uczelni toruńskiej, zapowiadająca się z urody oraz dykcji na prezenterkę TV Trwam, do której aspiruje. Zauroczona tamtejszą edukacją. Gdyby nie wirus, kontynuowałaby karierę w programach młodzieżowych.

Reszta dzieci także wychowana zgodnie z katolickim prawem. Z poglądami się nie kryją. A skoro zjechali na święto, wymieniają się refleksjami o Polsce.

Boćki i OrlaPiotr Małecki/PolitykaBoćki i Orla

Radny Wojciech, syn Czesława, zdaje się ze wszystkich najmądrzejszy.

Reklama