Prof. Halina Taborska w książce „Sztuka w miejscach śmierci. Europejskie pomniki ofiar hitleryzmu” (Austeria 2019) w rozdziale poświęconym prześladowaniom homoseksualistów przez reżim nazistowski przypomniała, że paragraf 175, obecny w niemieckim kodeksie karnym od maja 1871 r., obowiązywał w Niemieckiej Republice Demokratycznej do 1967 r., a w Niemieckiej Republice Federalnej – do 1969 r. W swym pierwotnym brzmieniu – zwany potocznie prawem sodomii – uznawał homoseksualizm jako „sprzeczny z naturą nierząd, do którego dochodzi pomiędzy osobami płci męskiej lub między człowiekiem a zwierzęciem”. Hitlerowcy rozszerzyli i brzmienie, i interpretację paragrafu 175. Od 1935 r. za przestępstwo zostało uznane trzymanie się za ręce oraz pocałunki osób tej samej płci, a „samo podejrzenie o homoseksualizm wystarczyło do uwięzienia, bez konieczności udowodnienia seksualnych kontaktów między oskarżanymi”. Data nieprzypadkowa: rok wcześniej (w czerwcu 1934 r.) odbyła się noc długich noży – krwawa rozprawa Hitlera z dowództwem SA i Ernstem Röhmem, a zarzuty o homoseksualizm odegrały w tej rozprawie znaczącą rolę.
Wojna wydana homoseksualizmowi była częścią składową wojny Hitlera o „czystość rasy aryjskiej”, o jej „potencję i rozrodczość” – gej był synonimem zniewieściałości, a więc antyideałem wzorca germańskiego wojownika. Nie przypadkiem więc – i zwraca na to uwagę prof. Taborska – „Na stosach książek, które płonęły 10 maja 1933 roku w otwartej przestrzeni Berlina, znalazły się wszystkie publikacje dr. Magnusa Hirschfelda (1868–1935), założyciela powstałego w 1897 roku Instytutu Seksuologicznego w Berlinie – pierwszej placówki w Niemczech prowadzącej badania naukowe nad homoseksualizmem”.