Margot, aktywistka na rzecz równych praw osób LGBT, idzie do aresztu. Pod siedzibą Kampanii Przeciw Homofobii, gdzie przebywała, zebrali się demonstranci. Podjechały też radiowozy. Demonstrujący skandowali: „Wszystkich nas nie pozamykacie!”. – Jeśli policjanci wejdą tu z nakazem, pójdę z nimi – powiedziała nam Margot przez telefon.
Margot: Co tu można mataczyć?
Piąty rok władza prześladuje osoby LGBT. Wywołuje tym nieuchronną reakcję obronną. Jednym z jej przejawów było niedawne zatknięcie tęczowych flag na pomnikach wzdłuż Krakowskiego Przedmieścia w Warszawie, w tym na monumencie Chrystusa.
Margot 26 czerwca wraz z innymi aktywistami grupy Stop Bzdurom zatrzymała furgonetkę fundacji Pro-Prawo do Życia. Na wozie były napisy „Stop pedofilii”, a przez megafon rozpowszechniano treści poniżające i znieważające osoby LGBT. Takie auta krążą po różnych miastach, siejąc nienawiść i strach wobec osób nieheteronormatywnych. Można więc powiedzieć, że zatrzymanie furgonetki i próba skłonienia do zaprzestania publicznego obrażania osób LGBT były działaniem po części sprowokowanym. Co nie usprawiedliwia uszkodzenia samochodu – jak szacuje prokuratura, na kwotę 6 tys. zł.
Prokuratura wniosła do sądu o areszt tymczasowy dla Margot motywowany obawą matactwa. – Co tu można mataczyć? Policja i prokuratura twierdzą, że mają niezbite dowody, w tym nagrania – mówi Margot.
Sąd najpierw (15 lipca) odrzucił wniosek o areszt, uznając, że nie ma obawy matactwa. Zastosował poręczenie majątkowe (7 tys. zł) i dozór policyjny. Dziś inny sędzia rozpatrzył odwołanie prokuratury i zastosował areszt.