Rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak oświadczył na antenie TVN24, że edukatorzy seksualni w Poznaniu „wychwytują dziecko rozchwiane, zaniedbane, któremu dają jakieś środki farmakologiczne, żeby zmieniać jego płeć bez wiedzy i zgody rodziców i lekarzy”. Złożył też zawiadomienie do Prokuratury Krajowej o możliwości popełnienia przestępstwa nielegalnej sprzedaży osobom małoletnim środków farmakologicznych wspomagających modyfikację płci. Prokuratura natychmiast wszczęła śledztwo. Opozycja domaga się odwołania Pawlaka, a politycy z Nowogrodzkiej są przekonani, że jest rycerzem wojny ideologicznej, którą podgrzewają ziobryści – aby odróżnić się od PiS.
Przed końcem pięcioletniej kadencji odwołać RPD można tylko jeśli: sam zrzekł się urzędu; stał się trwale niezdolny do pełnienia obowiązków na skutek choroby lub utraty sił; sprzeniewierzył się złożonemu ślubowaniu; został skazany prawomocnym wyrokiem za przestępstwo umyślne.
Politycy PiS bronią Pawlaka, acz ostrożnie. Rzecznik partii Radosław Fogiel: „Jeśli chodzi o dobro dzieci i ich bezpieczeństwo, to lepiej zgrzeszyć nadmiarem ostrożności niż jej brakiem”. Murem stają za nim ludzie związani ze Zbigniewem Ziobrą. Wiceminister w resorcie sprawiedliwości Sebastian Kaleta: „Mikołaj Pawlak jest świetnym rzecznikiem praw dziecka. Broni polskie dzieci przed, w tym przypadku, naprawdę bardzo intensywną ofensywą lewicy”. – Pawlak jest od dawna związany z ziobrystami i teraz wspiera ich dolewaniem oliwy do ognia w sprawie walki z LGBT. To oni wpadli na pomysł, aby zrobić z niego RPD, a my, jak teraz widać, niepotrzebnie się na to zgodziliśmy – mówi polityk bliski Nowogrodzkiej.
Obóz władzy wybrał Pawlaka na RPD w grudniu 2018 r. – po perturbacjach z wycofywaniem w ostatniej chwili kandydatki już wcześniej zatwierdzonej przez PiS.