Myślicie, że kogoś poznałem na plaży? No, nie. Chyba że samego siebie – odrobinę lepiej. Zostałem prostym człowiekiem! Zanim zapomnę zupełnie, co to oznacza, szybko wam opowiem, co zaszło.
Otośmy osaczeni przez „prostych ludzi”, których nie wolno skrzywdzić. Oni – prości i święci. Święci prostaczkowie. Błogosławieni ubodzy duchem. Klasa ludowa o niskim kapitale kulturowym. Plebs, gmin, gawiedź, tłuszcza, naród! Ludzie żyjący czarnym chlebem i wulgarnym igrzyskiem – od czasu do czasu niepokojący nas tymi trywialnymi żądaniami.