Przekręty na tarczy
„Pieniądze rozdawane są na ślepo”. Przekręty na tarczy antykryzysowej
Od kilku tygodni w Powiatowych Urzędach Pracy trwa oddolna akcja sprawdzania wniosków z tarczy antykryzysowej. Oddolna, bo Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej unika eksponowania nieprawidłowości. A już w maju dyrektorzy PUP alarmowali, że pieniądze rozdawane są właściwie na ślepo, a system kontroli to fikcja. – Początkowo program, na którym pracowaliśmy, nie dawał nawet szansy zweryfikowania, czy ktoś nie złożył już wniosku o dofinansowanie w innym urzędzie pracy. Dopiero od 4 czerwca dano nam takie narzędzie informatyczne – mówi Grzegorz Wolff z PUP Warszawa. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Byli tacy, którzy kilka razy zmienili adres zameldowania i składali wnioski w różnych urzędach. A te wypłacały pieniądze.
Z czasem dyrektorzy przestali nawet podpisywać umowy, na podstawie których wypłacano przedsiębiorcom mikropożyczki w wysokości 5 tys. zł. Takie wytyczne przyszły z resortu.
W połowie sierpnia pracownika PUP w Piasecznie zaniepokoiło jedno z pełnomocnictw, które było dołączone do wniosku o wypłatę świadczenia. – Skontaktowaliśmy się z firmą i okazało się, że nie tylko nie udzielała pełnomocnictwa, ale nawet nie występowała o dofinansowanie – mówi Danuta Świetlik, dyrektor wspomnianego PUP. Po tym przypadku urzędnicy zaczęli sprawdzać wszystkie umowy, w których wypłata odbywała się na podstawie pełnomocnictwa. Skończyło się na tym, że zaprzyjaźnili się już z prokuraturą, bo co kilka dni donoszą im nowe sprawy. W większości powtarza się sześć tych samych ukraińskich nazwisk. – 19 sierpnia rozesłałyśmy list do innych urzędów na terenie województwa mazowieckiego, żeby ostrzec o ewentualnym oszustwie i poinformować o możliwości popełnienia przestępstwa. Ministerstwo zamieściło nasz list w intranecie urzędów pracy – dodaje dyr.