Kaczyński po wezwaniu do wojny domowej zamilkł i chowa się gdzieś za setkami policjantów i radiowozów. Morawiecki wzywa do rozmów, nie wiadomo z kim, w jakiej sprawie i z jakim mandatem.
To były fantastyczne dni. Mimo pandemii. Od przegranych przez opozycję wyborów prezydenckich tkwiliśmy w politycznej beznadziei, zatruwanej bezproduktywnymi konfliktami w obozie władzy, przestraszeni narastającą liczbą zachorowań, groźbą załamania systemu ochrony zdrowia. I nagle zdarzyła się wiosna jesienią. Protesty przeciwko orzeczeniu „Trybunału Julii Przyłębskiej”, faktycznie delegalizującemu aborcję, w ciągu kilkudziesięciu godzin przerodziły się w żywioł. Nikt się tego nie spodziewał, ani władza, ani opozycja, która już od lat nie potrafiła takich tłumów wyprowadzić na ulice.
Polityka
45.2020
(3286) z dnia 03.11.2020;
Przypisy;
s. 6