To będą święta przez szybę, tak jak na naszej nostalgicznej okładce namalowanej przez Martę Frej. Z tym że raczej nie przez okno, lecz przez ekran monitora. Przyzwyczailiśmy się już do zdalnej formy obcowania, jednak święta na dystans są przykre, zwłaszcza że koronawirus wymusił odizolowanie dziadków od wnuków. A „te dni” w naszej tradycji to przede wszystkim święto dzieci i dla dzieci, dziadków i dla dziadków. Teraz ma być inaczej niż zawsze: Wigilia w wersji mikro, liczebnie i pokoleniowo ograniczona do minimum, w zasadzie – jak głoszą zalecenia sanitarne – najwyżej parę osób i to zamieszkujących razem. Czyli ciąg dalszy, trwającej przynajmniej od czasu ponownego zamknięcia szkół, przymusowej domowej kwarantanny. W reportażu o przygotowaniach do Bożego Narodzenia 2020, nasze autorki opisują, jakimi sposobami próbujemy ocalić, ile się da, z tego, jak było, stworzyć choćby iluzję „odświętnej normalności”. Dla mnie jakoś szczególnie poruszające są społeczne akcje adresowane do tzw. seniorów, które mają ich oswoić ze Skype’em, zoomami, teamsami, nauczyć (jeśli potrzebują), jak podpiąć się cyfrowo do świątecznego stołu. Będziemy więc sobie pokazywać choinki, prezenty, karpia, siebie – na to przyszło.
Pocieszające – w tegoroczny pokrętny sposób – jest to, że po Bożym Narodzeniu ma być jeszcze gorzej. Od 28 grudnia znowu zamknięte będą galerie handlowe, zablokowane prywatne i „służbowe” wyjazdy, wprowadzona godzina policyjna w sylwestra – słowem karny lockdown, przynajmniej do 17 stycznia, za przedświąteczne poluzowanie w handlu i w górach. Z wolnych dni w święta przechodzimy do jeszcze bardziej wolnych, czyli pustych, zamkniętych i zamrożonych pseudoferii.