Wznowiona po miesięcznej burzliwej przerwie kronika z życia wicepremiera Andrzeja Leppera na stronach internetowych Ministerstwa Rolnictwa sprawia wrażenie, jakby nic nadzwyczajnego się nie stało. Charakterystyczny wpis z dnia 20 października – wicepremier spotkał się z prałatem Henrykiem Jankowskim „w związku z ponownym objęciem urzędów”. Dzień później na Jasnej Górze dziękuje za ponowne wejście do rządu i prosi o pomyślność dla dalszego funkcjonowania koalicji w służbie społeczeństwu. Kolejny dzień spędza w Załęczu Małym, gdzie nadaje imię Jana Pawła II zespołowi szkół samorządowych, wręcza też honorowe odznaki Zasłużonego dla Rolnictwa. Codzienna darmowa porcja PR, która ma utrwalić w elektoracie wizerunek Leppera – dobrego gospodarza, to tylko jeden z powodów, dla których szef Samoobrony po miesięcznej przerwie przeprosił się z PiS.
Szef nie ukrywa, że ma ambicje prezydenckie, a powrót do roli watażki w kontekście tych planów oznaczał duży krok do tyłu. Były jednak także i inne elementy mobilizujące do zgody. Samoobrona szybko przekonała się, czym grozi konflikt z władzą. Ujawnienie weksli i tego, że nie został od nich odprowadzony podatek VAT, groziło partii Andrzeja Leppera poważnymi kłopotami finansowymi. W Sejmie natychmiast też odnalazł się projekt nowelizacji ustawy, który zabraniałby osobom skazanym prawomocnym wyrokiem – czyli także samemu Lepperowi – kandydowania do parlamentu.
Tym, co wcześniej skłoniło wytrawnego gracza do przewrócenia stolika, były uporczywie pojawiające się wieści, że PiS ma już po swojej stronie dwudziestu posłów Samoobrony. I ciągnie następnych.