Były współpracownik Daniela Obajtka: – Jaki jest? Decyzyjny i konsekwentny. Nieprzypadkowo mówią o nim, że wszystko może. Decyzję potrafi podjąć w sekundę, a jak napotyka trudności, to od razu szuka sposobów, żeby je obejść. Z drugiej strony – człowiek chaos. Trudno za nim nadążyć, ma tysiąc pomysłów na minutę. Każdego stara się zagadać, z każdym chce się zakumplować.
Gorzej czuje się wśród ważnych prezesów i polityków, lepiej ze zwykłymi ludźmi. – Ze strażakiem, księdzem, robotnikiem gada jak z równym. To mu zostało z czasów pcimskich. Zostały mu też kompleksy. Zwłaszcza na punkcie dość przypadkowego wykształcenia. Czasem to z niego wychodzi – dodaje nasz rozmówca.
W kilka lat wyrósł na największego konkurenta Mateusza Morawieckiego. Nad obecnym premierem ma jedną istotną przewagę: jest twarzą firmy, której biało-czerwone logo Polacy widzą na strojach siatkarzy, szczypiornistów i kierowcy Formuły 1 Roberta Kubicy. A Morawiecki coraz częściej kojarzy się rodakom z lockdownem, pandemiczną zapaścią ochrony zdrowia i społecznymi protestami.
Faktura po fakturze
Daniel przychodzi na świat w Myślenicach, wychowuje się w Stróży, małej miejscowości w gminie Pcim. W rodzinie niezbyt zamożnej (ojciec Jan był malarzem pokojowym), ale – jak się tu mówi – patriotycznej. W okolicy uważa się, że polityczne przekonania braci (do młodszego Bartłomieja wrócimy później) nie są wynikiem koniunkturalizmu: Obajtkowie zawsze popierali konserwatystów.
Kiedy Daniel kończy technikum weterynaryjne, idzie do pracy w firmie wujów Romana i Józefa Lisa (Elektroplast w Stróży), produkującej elementy z tworzywa sztucznego dla budownictwa. Jest 1995 r., Obajtek ma 19 lat i zaczyna jako operator maszyn chemicznych, by już dwa lata później awansować na kierownika.