To była rekordowa i inna niż wszystkie kampania prezydencka. Z przekładaniem daty wyborów i wymianą głównego kandydata opozycji – Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Rafała Trzaskowskiego. Prezes PiS przeforsował ustawę o wyborach kopertowych 10 maja, które ostatecznie się nie odbyły, za to sporo kosztowały, bo aż 70 mln zł – w końcu, jak tłumaczył odpowiedzialny za ich organizację Jacek Sasin: „demokracja kosztuje”. PKW wydała oświadczenie o „nieodbyciu wyborów z powodu niegłosowania”, a kolejną datę wyborów wyznaczono na 28 czerwca.
W drugiej turze – tych nierównych i nie do końca legalnych wyborów – urzędujący prezydent wygrał o włos (422 tys. głosów) z Rafałem Trzaskowskim. PiS wydał na promocję Dudy 28,5 mln zł, ustanawiając rekord w historii polskich kampanii prezydenckich. Frekwencja, pomimo pandemii, też była rekordowa (68,18 proc.) i niemal równa tej z wyborów prezydenckich w 1995 r. (68,23 proc.). Prezydent obiecał, że jego druga kadencja będzie inna. I jak na razie jest jeszcze mniej istotna niż pierwsza.