Ponad miesiąc trwał letni serial rekonstrukcyjny. Skończyło się podpisaniem tajnej umowy koalicyjnej, a z 20 ministerstw ostało się 14. Rząd stał się bardzo męski. Z kobiet pozostała w nim tylko minister rodziny, pracy i polityki społecznej Marlena Maląg. Jarosław Kaczyński jako wicepremier – przynajmniej na papierze – został podwładnym Mateusza Morawieckiego. Premierowi nie udało się pozbyć Zbigniewa Ziobry, co dobitnie odczuł podczas negocjacji budżetu UE. Do rządu na ministra edukacji i nauki awansował Przemysław Czarnek, radykał promowany przez prezesa PiS, który mógłby być zamiennikiem Ziobry. Morawiecki utrzymał wpływ w gospodarczej części gabinetu. Tak naprawdę to prezes Kaczyński dalej decyduje o wszystkim, co najważniejsze. Ostatnio mówił, że „bardzo by chciał”, by Morawiecki pozostał premierem do końca kadencji, a prawdopodobieństwo, że tak się stanie, ocenił jako „bardzo duże”.