Bęc, i jest przepisik!
Tak rządzący wykorzystują pandemię, by stanowić bezprawne prawo
EWA SIEDLECKA: – W mediach społecznościowych ludzie, w tym prawnicy, wynajdują luki w prawie stanowionym podczas pandemii, które zabrania rozmaitych rzeczy. Np.: nie wolno organizować wigilii i zgromadzeń powyżej pięciu osób, ale wolno w nich uczestniczyć. Nie mamy szacunku do prawa?
PROF. WŁODZIMIERZ WRÓBEL: – Przede wszystkim nie mamy zaufania do władzy, że wie, co robi. A także do prawa ogłaszanego na konferencjach prasowych, gdzie raz mówi się to, a za chwilę co innego. Dowiadujemy się np., że władza „zaleca” seniorom niewychodzenie z domów, a potem się okazuje, że mają po prostu zakaz. Wydaje się rozporządzenie o zakazie poruszania się w noc sylwestrową, a potem premier twierdzi, że zakazu nie ma. Ogłasza się Narodowy Program Szczepień na covid i kolejność szczepień, ale uchwałą Rady Ministrów, a więc aktem, który dotyczy Rady Ministrów i jednostek jej podległych, a nie obywateli i punktów szczepień. Wygląda, jakby to prawo było pisane nocą, a rano ogłaszane. A ci, którzy je piszą, nie znali się na materii, którą chcą regulować. Mści się tu brak konsultacji. Tak jak przez lato zaniedbano przygotowania logistycznego, tak zaniedbano też prawnego. Przepisów nie stanowi się tak, że spojrzy się w sufit – i bęc: jest przepisik. Taki przepisik niesie olbrzymie konsekwencje. Przez sprzeczność z konstytucją, luki w prawie i dziwactwa prawne pogłębia się niewiara i brak zaufania do prawa.
Dziwactwa prawne?
Takie, jak choćby z siłowniami: że są zamknięte, ale można w nich ćwiczyć w ramach wyimaginowanych zawodów. Albo: można jeździć na nartach, ale nie można skorzystać z kwater czy hoteli. I to mruganie okiem, że można w dzień jeździć na nartach, a wieczorami pracować zdalnie z hotelu, będąc w delegacji, bo wtedy można było mieszkać w hotelu.