Konwencja jest stara i sprawdzona, choćby za PRL: scena zatrzymania ikonwojowania, potem obrazek znalezionych w domu stosów banknotów(koniecznie waluta) i może jeszcze parę flaszek alkoholu, najlepiejmarek uchodzących za luksusowe.
Teraz doszedł jeszcze pies obwąchujący bagażnik samochodu w poszukiwaniu narkotyków. Potem konferencja prasowa triumfujących funkcjonariuszy i polityków. Oraz bezpardonowe oskarżenie.
Media, które dostaną nakręcony przez funkcjonariuszy film, będą zachwycone i ochoczo same podkręcą atmosferę. Użyczony przez Centralne Biuro Antykorupcyjne film dotyczący oskarżanego o korupcję i zabójstwo kardiochirurga ze szpitala MSWiA pokazuje nawet stonowany dotąd portal Gazety Wyborczej.
Są w Polsce lekarze, którzy biorą łapówki. To żadna rewelacja. Zwłaszcza, że paru wpadło. Tyle, że do ich ścigania nie trzeba było specinstytucji – wystarczyła policja. Policja skutecznie zatrzymuje także podejrzanych o morderstwa. Ale CBA uchodzi za sztandarową formację obecnej ekipy.
Tymczasem dotychczasowe akcje CBA – też mocno nagłośnione – kończyły się niczym. Trzeba więc było przeprowadzić kolejną. Zwłaszcza, że wciąż żywa jest awantura z Ludwikiem Dornem – byłym szefem właśnie MSWiA, rządowi na gwałt potrzeba jakichkolwiek sukcesów, a korupcja lekarzy jest palącym społecznie tematem.
Dla takiej oceny zafundowanej obywatelom pokazówki nie ma znaczenia, czy prof. G jest winny, czy nie.