Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Skarbnica posad, czyli polityka kadrowa NBP

Prezes NBP Adam Glapiński Prezes NBP Adam Glapiński Zbyszek Kaczmarek / Forum
Żony ludzi związanych z władzą, narodowcy i ciepłe posady dla tych, którzy nie sprawdzili się gdzie indziej, to polityka kadrowa NBP. Do tego długa lista doradców prezesa Adama Glapińskiego. Tajna, ale udało nam się na nią zajrzeć. Tekst Anny Dąbrowskiej od środy w kioskach w „Polityce” i we wtorek wieczorem na Polityka.pl.

Nie ma szans, by drogą oficjalną dowiedzieć się, ilu doradców ma prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński. Bank konsekwentnie odmawia ujawnienia tej informacji. „Informacje dotyczące zatrudnienia w NBP pracowników niepełniących funkcji publicznych są objęte ochroną prawną z uwagi na prywatność osób, których dotyczą” – to standardowa odpowiedź dla mediów.

Czasami jakiś doradca publicznie się do tego przyzna, jak ostatnio Paweł Mucha, którego ze swojej kancelarii chciał się pozbyć prezydent Andrzej Duda. W styczniu Mucha wylądował w fotelu doradcy prezesa NBP z pensją większą niż ma głowa państwa, podobno około 25 tys. zł.

Adam Glapiński długo bronił tajności wynagrodzeń, ale został zmuszony do ich ujawnienia dwa lata temu, kiedy wybuchła afera z jego najbliższymi współpracowniczkami. Szefowa jego gabinetu Kamila Sukiennik i dyrektorka Departamentu Komunikacji i Promocji Martyna Wojciechowska to jedne z najlepiej opłacanych pracowników w całym banku, po niemal 50 tys. zł miesięcznie. NBP to wyjątkowa pod względem zarobków instytucja publiczna. W ustawie zapisano, że pensje w banku centralnym muszą być dostosowane do tych w sektorze finansowym. Chodzi o to, by dla ekspertów były wystarczająco atrakcyjne.

Prezes Jarosław Kaczyński wiedząc, że ujawniona przez media wielka kasa drażni elektorat, i podobno sam był trochę tymi zarobkami zniesmaczony, w roku wyborczym 2019 kazał uchwalić ustawę o jawności pensji. Jednak z pokazywanego raz do roku zestawienia niewiele wynika. Wynagrodzenia z 2020 r. poznamy pod koniec marca. Wykaz za 2018 r. wymienia osiem stanowisk doradców prezesa NBP, ale bez podawania ich nazwisk. Średnie pensje wynoszą od 20 do 38 tys. zł brutto miesięcznie. W tamtym roku wynagrodzenia brutto ogółem dla wszystkich doradców w NBP wyniosły 1,5 mln zł, ale już w 2019 r. wyraźnie wzrosły do 2,3 mln zł. Nie wiadomo było, czy tak podskoczyły pensje doradców, czy może ich przybyło oraz ile i kto konkretnie za to doradzanie dostaje. Prezes Glapiński nie widzi powodu, aby się dzielić tymi informacjami. Jednak nie wszyscy w NBP tak uważają. – Kiedyś nasz bank cieszył się bardzo dobrym wizerunkiem i zaufaniem społecznym. Od kryzysu z „dwórkami” wielu z nas ma już dość patrzenia na zatrudnianie osób z wielkiej rodziny partii rządzącej – mówi jeden z długoletnich pracowników banku centralnego. – NBP stał się miejscem miękkiego lądowania dla ludzi, którzy zostali uznani za nieprzydatnych w innych miejscach, albo rozdaje się im lub ich rodzinom etaty w nagrodę za polityczne zasługi. Trzeba ujawniać te patologie.

POLITYKA dotarła do listy doradców zatrudnionych w gabinecie prezesa Adama Glapińskiego, potwierdziliśmy jej wiarygodność w trzech źródłach. Jest na niej aż 17 nazwisk, z czego przy 11 wzmianka „doradcy prezesa”, przy reszcie tylko „doradcy”. Wszyscy formalnie umiejscowieni w gabinecie prezesa.

Tekst Anny Dąbrowskiej o polityce kadrowej w NBP za rządów prezesa Adama Glapińskiego – od środy w kioskach w „Polityce” i we wtorek wieczorem na Polityka.pl.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną