Ruszył wiosenny przelot dzikich gęsi i warto zadzierać nosy, bo spektakl minie błyskawicznie. W pierwszych tygodniach marca w drodze ku tajdze i tundrze przelecą nad Polską setki tysięcy ptaków z kilku gatunków – najłatwiej będzie je spotkać na Śląsku, w Wielkopolsce, na Kujawach, Mazowszu i Podlasiu oraz w pasie przymorskim. Zimowały na zielonych pastwiskach i polach południa oraz zachodu Europy, teraz lecą na lęgowiska położone w Skandynawii i Rosji. Niektóre zmierzają aż do Azji, do arktycznych rejonów Syberii.
Gęsi lubią rutynę. Mogą podróżować w nocy, ale wolą przenocować, najchętniej na rozlewiskach w dolinach rzek. O świcie ruszają w dalszą podróż, około południa starają się znów wylądować, aby się napić i złapać drugi oddech. Są szybkie: np. 300 km w linii prostej z Kujaw nad Biebrzę pokonują w 5–6 godzin. Są wytrwałymi lotnikami – znacznie dłuższe dystanse pokonują bez przystanku. Jeśli noclegowiska są atrakcyjne i bezpieczne, gromadzi się w nich jednocześnie nawet 100 tys. ptaków. Takie miejsca przypominają wtedy międzykontynentalne lotnisko, na które przez cały dzień zlatują się kolejne klucze. Tak dzieje się zwłaszcza w parku narodowym w Ujściu Warty; nieco mniej tłoczno w szczycie przelotu robi się na stawach w Kiszkowie pod Gnieznem czy nad Biebrzą.
Przy czym gęsi są niekonsekwentnymi wiercipiętami. Zdarza się im koczować kilka dni w jednym punkcie i często kursować między noclegowiskiem a żerowiskami. Potrafią na śniadanie polecieć kilkadziesiąt kilometrów w jedną stronę, w południe wrócić, by znów wybrać się gdzieś na obiad. Więc stada ciągnące wiosną na zachód czy południe bynajmniej nie musiały się zgubić albo zrezygnować z wędrówki. Jak długo zostaną, będzie zależało od tempa roztopów na dalszych etapach trasy. Gęsi są inteligentne i uwzględniają w swojej marszrucie, że wiosną strzela się do ptaków na Białorusi i w Rosji.