O próbach kontrolowania tego, co robi tzw. państwowa komisja ds. pedofilii, mówi „Angorze” poseł Dariusz Joński: „Komisja działa już od 6 miesięcy, jej roczny budżet to ok. 12 mln zł, a efektów pracy brak. Kadencja członków komisji trwa 7 lat, czyli dłużej niż prezydenta RP, są właściwie nieodwoływalni, a nikt z nich nadal nie ściga pedofilów, nikt też nie pomaga ofiarom. (…) Każdy członek komisji dostaje (…) co najmniej 12 650 zł plus dodatki. (…) Członkom komisji przysługują też służbowe samochody, a osobom mieszkającym poza Warszawą służbowe mieszkania”. W takiej sytuacji głupio byłoby się spieszyć z robotą.
Tomasz Terlikowski w „Tygodniku Solidarność” przypomina o rzeczach podstawowych: „Z żalem i zażenowaniem przyglądam się temu, co dzieje się w części prawicowych i katolickich mediów w związku ze sprawą ks. Andrzeja Dymera. Festiwal kłamliwych usprawiedliwień, sugestii, że nic nie wiadomo, a nawet apologii duchownego jest dość smutnym przykładem, jak ludzie, którym wydaje się, że bronią Kościoła, w istocie działają na jego szkodę. (…) dobro Kościoła wymaga, by każde dziecko było w nim bezpieczne, by każdy przestępca czy manipulator został ukarany (…). Kłamstwem broni się więc seksualnego przestępcę. Tak nie wolno robić. To nie ma nic wspólnego z katolicyzmem. To ponowna krzywda ofiar (…)”. I co? I nic.
W rozmowie z „Newsweekiem” pisarz Zygmunt Miłoszewski zauważa: „z punktu widzenia człowieka niewierzącego Jezus i spółka są postaciami literackimi. I oczywiście – ludzie czerpią ideały dobra i piękna z postaci literackich, tylko nie może być tak, że coś, co jest odpowiednikiem klubu Kubusia Puchatka, decyduje o życiu i zdrowiu mojej córki”.