Jak zmięta stara szmatka wisiałem na poręczy krzesła, gdy nagle młodzieńczy hart ducha mi wrócił, a krew znowu popłynęła wartkim strumykiem. Zawsze tak się dzieje, gdy widzę Zbigniewa Ziobrę. To mój antybiotyk, steryd i lek przeciwbólowy. Polityk ten obdarzony jest najrzadszej klasy inteligencją oraz wykwintnym poczuciem humoru. Pod zgrabnym snopem ciemnej grzywy rysuje się nad lewym okiem prawda, a nad prawym – dobro. Dziewczęco zaróżowione, dla zmylenia przeciwnika, policzki sugerują mocne zaangażowanie w obronę ojczyzny.