Kraj

Życie na podsłuchu

Roman Giertych Roman Giertych East News
Roman Giertych nie złożył doniesienia o przestępstwie. Jest w pułapce.

Drugi tydzień TVP eksploatuje temat związków Romana Giertycha z satyrycznym antypisowskim serwisem Sok z Buraka. Za pomocą „zapisów rozmów” – jak to określają funkcjonariusze Kurskiego – pomiędzy mecenasem a twórcą witryny Mariuszem Kozakiem-Zagozdą rządowa telewizja próbuje dowieść, że obaj współpracowali przy rozmaitych protestacyjnych eventach, Giertych wykorzystywał SzB do promowania swoich internetowych wpisów, był też proszony o wpłaty na działalność Soku.

Najbardziej interesujące jest źródło tych informacji. Pojawiły się podejrzenia, że jest nim prokuratura i/lub służby, które w październiku ubiegłego roku zatrzymały telefony i komputery mec. Giertycha, gdy usiłowały zatrzymać jego samego. „Te informacje to efekt kilku tyg. dziennikarskiej pracy, a nie prezent od służb. Pozyskane legalnie, zweryfikowane” – ogłosiła TVP. W jaki jednak sposób można „legalnie” pozyskać, a na dodatek „zweryfikować” cudze rozmowy na komunikatorze internetowym czy te telefoniczne? Jeśli pozyskał je któryś ze współpracowników Giertycha czy Zagozdy – z ich komputera lub telefonu – byłoby to przestępstwo naruszenia tajemnicy korespondencji (art. 267 kk).

Treść przynajmniej jednej z upublicznionych przez TVP rozmów wskazuje, że pochodzi z podsłuchu. Zaczyna się od pytania Zagozdy: „Czy tu lepiej?”. Giertych odpowiada: „Tak”. Tak się mówi, dzwoniąc ponownie do kogoś, bo wcześniej miało się zły zasięg lub np. przeszkadzał hałas. To zaś pokazuje, że źródłem owych „zapisów rozmów” były służby lub prokuratura. Nawet niekoniecznie pochodziły one z nośników elektronicznych zatrzymanych w październiku. Treść korespondencji mailowej, esemesowej czy z komunikatorów służby mogą uzyskać od operatorów teleinformatycznych.

Polityka 15.2021 (3307) z dnia 06.04.2021; Ludzie i wydarzenia. Kraj; s. 8
Reklama