W tym czasie historia przyspieszyła, tempo zmian politycznych itechnologicznych stało się zawrotne jak nigdy dotąd: zmieniła się epoka.Weszliśmy ze starej epoki bloków i podziałów do nowej, globalnej. Takie też stały się nasze problemy, ale mimo upływu lat problemem numer 1 jest cały czas to, co leży u podstaw demokracji.
Określiłbym go jako problem uczestnictwa i odpowiedzialności obywatela. Uczestnictwa, a raczej braku uczestnictwa w wielu znaczeniach, oraz odpowiedzialności, czy też jej braku, podczas dokonywania wyborów, kiedy głos każdego obywatela Rzeczpospolitej kształtuje rządy naszej Ojczyzny.
Niepokojące są badania na temat braku zaangażowania Polaków w życie społeczne, wspólnotowe. Biorąc pod uwagę wysiłek włożony w odzyskanie Niepodległości i powrót do demokracji, wyniki frekwencji w wyborach nie są zadowalające. Zainteresowanie funkcjonowaniem mechanizmów państwowych, zrzeszaniem się i działalnością polityczną jest znikome. Nasza aktywność obywatelska pozostaje na niskim poziomie, co prowadzi do sztucznego wyizolowania grupy zawodowych (czytaj: niemających innych pomysłów na życie) polityków i automatyczne ograniczenie dopływu świeżej krwi ludzi, którzy sprawdzili się w rzeczywistości Wolnej Polski, do parlamentu, a zwłaszcza do rządu. Jak uczy historia – każda zamknięta społeczność degeneruje się – nie dziwmy się więc, że kisząc się we własnym sosie przez 17 lat, polska klasa polityczna zdegenerowała się i z każdą kadencją parlamentu pogrąża Ojczyznę w chaosie złego prawa, zaniechania reform i korupcji, w tym korupcji politycznej.
Społeczeństwo Obywatelskie, wbrew twierdzeniu obecnego premiera, nie osłabia państwa, a jest jego zapleczem i siłą. Państwo jest dla obywatela, a nie obywatel dla państwa. Pieniądze budżetu są pieniędzmi obywateli, a nie zapleczem finansowym na uskutecznianie doraźnych celów politycznych obwarowanych w gmachach rządowych decydentów. Tylko szerokie uczestnictwo Polaków w życiu społecznym i politycznym może przywrócić prawidłowe proporcje w funkcjonowaniu polskiej demokracji, co przełożyć się powinno na mądre i szanowane rządy i wykorzystanie dziejowej szansy, jaką daje nam uczestnictwo w Unii Europejskiej i NATO.
Z uczestnictwem w życiu politycznym – tych, którzy wybierają, i tych, którzy są wybierani – wiąże się nierozerwalnie odpowiedzialność. Z przykrością stwierdzam, że po obydwu stronach odpowiedzialności brak. O ile budowanie Solidarności i zaangażowanie w wywrócenie systemu PRL było odruchem masowym i od 1980 r. do pierwszych lat Niepodległości opierało się na optymizmie i zaangażowaniu, to w dobie ugruntowania demokracji i konieczności pójścia krok w krok z dojrzałymi demokracjami starej Europy wymaga kompetencji i profesjonalizmu. Polski wyborca nie rozlicza polityków z realizacji programu, przez co nie wykazuje się odpowiedzialnością w kształtowaniu rządów. Większość Rodaków ulega populizmowi, hasłom, kolorowym obrazkom. Nie winiłbym tu wyłącznie wyborców, bo polityka stała się też produktem – a tu na wolnym rynku mediów lepiej sprzedają się afery i aferki, agenci i zakurzone teczki niż analiza pracy np. na stanowisku ministra sprawiedliwości czy prezydenta stolicy. Zdjęcie polityka z kotem jest barwniejszą ilustracją niż przebieg kariery zawodowej i rzeczywiste kompetencje. Poraża analiza personaliów zarówno parlamentarzystów, jak i wysokich urzędników państwowych. To też nazywam brakiem odpowiedzialności – człowiek niekompetentny nie powinien brać się za rządzenie i żadne gierki nie mogą usprawiedliwić dopuszczenia takich osób do steru państwa.
Po latach hasło „Bierzecie swoje sprawy w swoje ręce” jest tak samo aktualne. To nie tylko hasło, ale i zadanie dla nas. I dla Was, Redakcjo! Życzę powodzenia w kolejnych ciekawych 50 latach!