„Największe ryzyka są zewnętrzne. Te związane z bezpieczeństwem Polski” – twierdzi prezes Jarosław Kaczyński w rozmowie z tygodnikiem „Sieci”. Że niby w Polsce jest OK, tylko zagranica może zakłócić tę pomyślność. Niestety, bracia Karnowscy nie podchwytują tego wątku i nie zadają ani jednego pytania o „ryzyka zewnętrzne”. Jeżeli chodzi o mnie, to jestem spokojny o bezpieczeństwo Polski, dopóki (podkreślmy: dopóki) wicepremierem odpowiedzialnym za te rzeczy jest Jarosław Kaczyński. Co innego, gdyby ten urząd piastował ktoś z czwórki jego zastępców: pan Błaszczak, Brudziński, Kamiński, Macierewicz czy pani Szydło. Strach pomyśleć!
Mimo bezprzykładnej agresji Czech na nasz kraj (o czym za chwilę) śmiem twierdzić, że „na ten moment”, „na te chwile”, „na dzień dzisiejszy” (niepotrzebne skreślić) największe ryzyka dla Polski są wewnętrzne, tkwią tutaj, w naszym kraju, a nie za granicą. Oczywiście ład międzynarodowy podlega zmianom i naszym obowiązkiem jest go śledzić, pamiętać o zasadzie „Chcesz pokoju – gotuj się do wojny”. Niemniej jednak sytuacja geopolityczna Polski po upadku komunizmu i odzyskaniu niepodległości jest najlepsza, najbardziej korzystna od kilku stuleci. Nie ma okupantów na naszej ziemi. Przynależność do NATO, do Unii Europejskiej, w ogóle do Zachodu, nierozerwalny sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, a także rosnący potencjał naszego kraju – wszystko to są atuty nie do przecenienia.
A propos Czech. Jak mnie zapewnia Sztab Generalny, siły agresora zostały powstrzymane na wysokości kopalni Turów, gdzie się okopują, wydobywając przy pomocy saperek węgiel brunatny. Gwałcą tym samym konwencję lizbońską o zakazie eksploatacji kopalin i minerałów na terenach podmokłych.