Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Psychopotwory

Psychologowie, jak politycy, dzielą się na populistów i mentorów.

Od stu lat prasa epatuje publiczność psychologicznymi objaśnieniami naszego postępowania, tłumacząc je w taki sposób, który je tyleż „tłumaczy”, czyli naukowo wyjaśnia, co „tłumaczy”, czyli usprawiedliwia. Coraz więcej w tych teoriach zrozumienia i empatii dla biednych ludzi, a coraz mniej miejsca na oceny moralne. W rezultacie dawne wymagania cnoty, honoru i obowiązku jawią się opinii publicznej jako coś anachronicznego, jeśli nie wręcz opresyjnego. Styl tej wszystko usprawiedliwiającej psychologii był z początku naturalistyczny. Mówiono nam, że jesteśmy zwierzętami, kierującymi się chucią i wolą przetrwania, a moralność to pożyteczny pozór – sztafaż, służący zachowaniu ładu społecznego.

Później nastała epoka freudyzmu. Dowiedzieliśmy się, że nasze świadome życie psychiczne czerpie z sił żywotnych (oraz destrukcyjnych) ukrytych w głębi naszego wewnętrznego „zwierzęcia” i w odmętach zapomnianego dzieciństwa. A do tego jeszcze mamy różne wyidealizowane i skonstruowane „jaźnie”, które narzuca nam społeczeństwo i z którymi bardziej lub mniej się identyfikujemy. Dzięki rozumowi i moralności możemy sobie wynegocjować relacje pomiędzy „zwierzęciem w nas”, naszą osobowością i społecznymi wizerunkami tej osobowości. Gdy lepiej poznamy samych siebie, będziemy żyli mądrzej, zdrowiej, a także bardziej etycznie, czyli z pożytkiem dla szczęścia innych.

W epoce psychoanalizy popularna psychologia z jednej strony mówiła ludziom, że prawda ich życia tkwi w instynktach i nieprzyzwoitych pragnieniach, a z drugiej, że to demaskatorskie odkrycie powinno ich motywować do bardziej świadomego uspołecznienia, nie zaś usprawiedliwiać bestialstwo i egoizm. Niestety, w ostatnim półwieczu wszystko zaczęło się psuć.

Polityka 23.2021 (3315) z dnia 31.05.2021; Felietony; s. 112
Reklama