Pisarz Józef Hen nie owija w bawełnę („Newsweek”): „Nie mamy Bidena ani Macrona, ani podstaw demokracji, bo prawo zostało zniszczone. W Polsce prawo jest dziś w rękach partyjnych, więc jaka to może być przyszłość? Rozwiązanie jest tylko jedno – trzeba wygrać wybory. I nie można liczyć, że ktoś zrobi to za nas. (…) przy umiejętnym przedstawieniu celów można wygrać. Następnym razem te kilkaset tysięcy głosów [przewagi, które Duda zyskał w walce o prezydenturę nad Trzaskowskim] może znaleźć się na naszej szali”. I tylko na to „umiejętne przedstawienie celów” wciąż czekamy.
Rafał Woś na portalu Salon24.pl prorokuje związek PiS z Lewicą: „Ale w dłuższym okresie wiadomo, że klucz do stabilnej większości po następnych wyborach leży między PiS-em a Lewicą. Próby będziemy mieli jeszcze w tej kadencji, a podparcie się przez Kaczyńskiego Lewicą w temacie unijnego Funduszu Odbudowy nie jest żadnym jednorazowym zagraniem. Lewica też nie powinna się tego bać. Zwłaszcza że po raz pierwszy ma na coś wpływ. A politykę robi się po to, by mieć wpływ. Jak ktoś chce zachować polityczną czystość, to niech idzie do klasztoru”. Ależ ojciec Rydzyk to przecie zakonnik.
W „Przeglądzie” prof. UW politolog Ryszard Szarfenberg trzeźwo: „Wiemy, że ten rząd robi wiele złych rzeczy. Istnieje też ryzyko, że będziemy coraz mocniej konfliktować się z Komisją Europejską. Może więc być gorzej i wtedy mój optymizm [co do wykorzystania Funduszu Odbudowy] okaże się bardzo naiwny. W Polsce trzeba być euroentuzjastą, a nie eurosceptykiem”. A najlepiej mieć dużo euro, które „się należą”.
W „Plusie Minusie” felietonistka Kataryna przypomina i upomina: „Niedługo po wyroku zakazującym aborcji rząd przerażony skalą ulicznych protestów obiecywał daleko idącą pomoc dla rodzin, którym ma się urodzić ciężko chore dziecko.