Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Determinator z wytycznymi

Ziobro Zbigniew

Bryluje w mediach jako szeryf bezwzględnie zwalczający przestępców. Ma być twarzą Prawa i Sprawiedliwości.

W latach minionych do resortu sprawiedliwości miesięcznie przychodziło ok. 2 tys. listów od obywateli z prośbami o rozmaitego rodzaju interwencje. Odkąd szefem resortu został Zbigniew Ziobro, liczba kierowanych do ministra próśb wzrosła kilkakrotnie: do ok. 8 tys. co miesiąc. Młody, bo ledwo 36-letni minister przekonał wielu rodaków, że to on jest ich niezawodnym obrońcą.

Udało mu się to dzięki zabiegom dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, serwowane przez niego recepty na bolączki polskiego wymiaru sprawiedliwości są tyleż radykalne, co stwarzają wrażenie oczywistych i łatwych do zastosowania. Po drugie, minister nie ustaje w stwarzaniu wrażenia, że co trudniejsze – bądź co bardziej zajmujące opinię publiczną – problemy będzie rozwiązywał własnymi rękoma. Dość przypomnieć, jak tuż po zaprzysiężeniu, nie mając jeszcze sejmowego wotum zaufania, nakazał zwolnić z aresztu oczekujących na proces sprawców linczu, jakiego grupa mieszkańców Włodowa dokonała na lokalnym kryminaliście. Nie bacząc ani na autorytet podległych sobie prokuratorów, którzy wcześniej wnioskowali o areszt, ani na to, że minister powinien zajmować się
rozwiązywaniem bardziej generalnych problemów, Ziobro ochoczo zadośćuczynił woli solidaryzującego się z podejrzanymi ludu.

Wystarczało, że jakiekolwiek głośniejsze wydarzenie miało minimalne choćby związki z prawem, a minister zwoływał konferencję prasową i prezentował swój pomysł na rozwiązanie kolejnej patologii. Fachowcy recepty te oceniali różnie, ale zawsze zgodne były one z potocznymi oczekiwaniami i wyobrażeniami o prawie.

Nie bez powodu więc Ziobro zajmuje niezmiennie wysokie miejsca w rankingach zaufania do polityków: przez cały czas sprawowania urzędu nie spadł poniżej trzeciej pozycji.

Reklama