Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Człowiek nie z celuloidu

Wajda Andrzej

Kręci film o Katyniu, który może być dziełem jego życia; jednocześnie wciąż poszukuje współczesnego tematu.

Andrzej Wajda ukończył 80 lat, którą to okoliczność znosił mężnie, nie dając się obsadzić w roli Wielce Czcigodnego Jubilata. Jego nazwisko można wprawdzie znaleźć w każdym światowym leksykonie, ale on chciałby do znajdującego się tam biogramu dopisać jeszcze przynajmniej parę linijek. Środowiskowi złośliwcy, którzy co pewien czas ogłaszają, że Wajda się skończył, przeżyją pewnie jeszcze niejedno rozczarowanie.

Dyrektor festiwalu w Berlinie, gdzie twórca odbierał specjalnego Złotego Niedźwiedzia, powiedział, że Wajda jest wybitnym reżyserem, który tworzy nie tylko filmy, ale także historię. To zawsze było przywilejem i udręką największych artystów. „Na pozór zwrócone w stronę zewnętrznego wroga, w istocie całe Wajdowe kino skoncentrowane było na męczącej, niespokojnej, dociekliwej analizie polskiego ego” – pisał o autorze „Popiołu i diamentu” przenikliwy krytyk rosyjskich „Izwiestii”. Może dlatego niektóre jego filmy opacznie były odbierane na Zachodzie (np. „Korczak” czy „Ziemia obiecana”) i zapewne dlatego nie mógłby spełnić się jako autor za granicą.

Jest twórcą stąd i nigdy nie myślał o emigracji. W końcu lat 70. jeden z młodych kinomanów zapytał: Skoro władze panu dokuczają, to dlaczego nie wyjeżdża pan z Polski? – Ja mam wyjeżdżać? – zdziwił się reżyser. – Niech oni wyjeżdżają! Dostał brawa. Dzisiaj też nie poddaje się nastrojom zwątpienia i apatii, które to uczucia znane są sporej części inteligencji. „Nie mogę patrzeć na ostatnie piętnaście lat jako na klęskę, bo rzeczywistość temu przeczy” – powiedział niedawno w wywiadzie dla „Polityki”.
Czasem pisze do gazet, by wyrazić swe oburzenie, jest sygnatariuszem wielu listów otwartych.

Reklama