To słowa myślowego kłębka włóczki nazywanego dla niepoznaki premierem. Ma on nawet pieczątkę z treścią, która na szczęście jest tajemnicą państwową, bo w przeciwnym razie każdy mógłby sobie taką zafundować i szaleć na prawo i lewo. Jaka zatem jawi nam się przyszła Rzeczpospolita?
1. To Europa musi dorównać Polsce, a nie my Europie. Poważne państwo nie może być jak bezwolny listek na wietrze. Tylko mierzwa leci z wiatrem, ambitna czołówka przebija się przez front burzowy. Dlatego na pl. Piłsudskiego w Warszawie odbudujemy nie tylko Pałac Saski, ale też Bastylię, skoro Francuzom do dziś się to nie udało. Przecież to więzienie ma piękną historię i nadal może służyć ludziom.
2. Z czterech pór roku przejdziemy na jedną, co pozwoli Polsce gospodarczo wyprzedzić dowolny kraj, wylosowany przez pierwszą osobę w państwie na zabawie sylwestrowej.
3. Niebo nad Polską będzie czyszczone dwa razy dziennie. Raz przez kardynała Dziwisza, a drugi przez Zbigniewa Ziobrę. Ten ostatni wprowadzi do wymiaru sprawiedliwości pojęcie przestępstwa umorzonego. Sędziowie, którzy nie zasięgną opinii ministra przed wydaniem wyroku, wydadzą wyrok na siebie.
4. Każdy Polak musi być katolikiem i odwrotnie. Polacy niewierzący zostaną uznani za Niemców. Łatwo ich będzie rozpoznać po przesadnej czystości, germańskiej wodzie kolońskiej Brunszwik, tupotliwym chodzie i kreciej robocie. Oddziały Donalda Tuska kryjące się wśród zdrowego społeczeństwa skupi się w wydzielonych kwartałach ulic niektórych miast bez prawa do korzystania z komunikacji autobusowej i tramwajowej. Niech sobie tupią po bruku.
5. Wszystkie skrzyżowania drogowe zostaną uznane za obiekty religijne. Aby przez nie przejechać, trzeba będzie uiścić symboliczny datek na tacę.