Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Czołgi prezesa

Czołg M1 Abrams. Czołg M1 Abrams. EPA / PAP

Tysiąc pancernych Kaczyńskiego – tylu czołgistów będzie trzeba, by obsadzić 250 najnowszych amerykańskich abramsów, których zakup niespodziewanie zapowiedział wicepremier ds. bezpieczeństwa. Samo pojawienie się Jarosława Kaczyńskiego na poligonie było czymś niezwykłym, a jego słowa to kolejny szok. Jeśli umowa dojdzie do skutku, będzie to najkosztowniejszy import zbrojeniowy prawicy, która i tak już rekordowo finansuje zagranicznych producentów uzbrojenia. W dodatku zakup będzie pokryty nie z budżetu MON, ale z dodatkowego długu obronnego, dzięki emisji specjalnych papierów skarbowych na potrzeby wojska.

23,3 mld zł znalazło się jakimś cudem na czołgi, mimo że pytany o inne pilne – a nawet pilniejsze – potrzeby rząd mówi, że pieniędzy nie ma. Być może prezes PiS, który od kilku miesięcy teoretycznie zajmuje się w rządzie bezpieczeństwem, wie coś, czego nie mówią ani minister obrony, ani prezydent – że stan armii jest opłakany, modernizacja nie nadąża, a wojna naprawdę się zbliża. Inaczej tak duży i tak pilny zakup trudno sensownie wytłumaczyć. A jeszcze trudniej, biorąc pod uwagę fakt, że lider PiS chce zwiększać wydatki na wojsko i kupować jeszcze więcej broni. To oznacza, że albo te 50 mld rocznie, jakie już teraz pożera MON, wydawanych jest nieracjonalnie, albo że dziur jest tyle, że za żadne pieniądze nie da rady ich zapchać.

Kaczyński w swoim stylu ogłosił wielki plan, ale czy ma pieniądze? Mówił o ustawie pozwalającej skorzystać z „możliwości rynków finansowych”, ale takowa jeszcze nie została uchwalona. Z kolei szef MON Mariusz Błaszczak wspominał o rządowej uchwale kreującej pozabudżetowy fundusz obronny – ale ta nie została opublikowana. Zapowiedź kontraktu też była na wyrost. Dopiero po jej ogłoszeniu MON wysłał Amerykanom zamówienie.

Polityka 30.2021 (3322) z dnia 20.07.2021; Ludzie i wydarzenia. Kraj; s. 7
Reklama