Obcy wjeżdża zwykłym rejsowym busem od strony Chełma. Na dworcu w Chełmie pyta kierowcę, czy dojedzie do leżącej w strefie Włodawy, a kierowca tylko kiwa głową. Nie jest jego rolą zadawanie pytań, choć już w busie pasażerowie dużo rozmawiają o stanie wyjątkowym i szybko się orientują, kto tutejszy, czyli swój.
– A pan obcy? – padają pytania, ale życzliwe.
– Jadę do znajomych – przyznaje Obcy. – Wpuszczą?
Pasażerowie oglądają go przez chwilę. Nie wyróżnia się strojem, normalny podróżny, ubrany w przechodzone dresy i tenisówki, czapka z daszkiem, niezbyt wypakowany plecak. Podobnie jak wszyscy inni w wypełnionym do ostatniego miejsca busie. Obcy nie nosi maseczki pandemicznej, więc nie wygląda, jakby miał coś do ukrycia.
– Powinni wpuścić – orzeka bus.
Przez 50 km trasy toczą się świeże, strefowe opowieści: najlepsza jest ta o dwóch kobietach z Suchawy, które jechały do kosmetyczki we Włodawie. Straż graniczna zatrzymała je na granicy strefy i zapytała o cel, a kiedy szczerze powiedziały, że są umówione u kosmetyczki, musiały zawrócić. Straż uznała, że uroda to nie „pierwsza potrzeba”, „paląca potrzeba” ani „niezbędność” – takie urzędowe słowa usłyszały. Oczywiście przeróżne gabinety we Włodawie pracują bez przeszkód także w stanie wyjątkowym, przyjmują ludzi spoza Strefy W i nikt tam nie ma obowiązku pytać klienta, jak się przedostał. Kobiety z Suchawy też się przedostały, ale inną drogą wjazdową do miasta, a pytane o cel już nie były takie szczere.
– Jak się dobrze wytłumaczy, to wjedzie – orzeka pasażerka busa z Chełma.
– Trzeba sobie radzić – mówi ktoś inny i bus kiwa głowami z aprobatą.