Jak informuje kancelaria Andrzeja Dudy, PREZYDENT NIE ZABIEGA O SPOTKANIE Z PREZYDENTEM USA. Wiadomość, że polski prezydent „nie zabiega” o spotkanie z prezydentem USA to jakieś kuriozum. Duda chętnie by przyjął zaproszenie do Białego Domu, i to leży w polskim interesie, ale nie możemy tego powiedzieć, bo nie na tym polega dyplomacja. Faktycznie, nie jest to odpowiednia pora na spotkanie Biden–Duda, bo mogłyby paść trudne pytania – o TVN, wolność słowa, bezpieczeństwo amerykańskich inwestycji w Polsce itp.
Informując o tym, czego NIE planujemy, możemy jednocześnie wbić szpilę, komu tylko chcemy. W informacji Kancelarii Prezydenta czai się bowiem sugestia, że Joe Biden siedzi w Białym Domu jak Piekarski na mękach i czeka. Przyjedzie ten Duda czy nie, bo bez niego nie mogę zacząć trzeciej wojny światowej i podjąć innych ważnych decyzji – niecierpliwi się prezydent supermocarstwa. W tej sytuacji mail do Białego Domu („Joe, tym razem nie zmieściłeś się w moim kalendarzu, ale nie zniechęcaj się, »try again«, Andrzej”) to ładny i nie pierwszy taki gest Polski wobec Stanów Zjednoczonych, bo przedtem była demonstracyjna zwłoka w gratulacjach za wygrane wybory.
„Wiadomość” z Kancelarii Prezydenta Dudy wydaje się wymuszona przez głupawe media. Najpierw popularne medium fabrykuje albo kolportuje plotkę o planach spotkania Dudy z Bidenem (lub ich braku). Potem podchwytują to inne media, „analitycy”, komentatorzy i politycy. Powstaje sprawa, a jak jest sprawa, to Kancelaria musi coś z siebie wydusić, coś, co okazało się kolejną niezręcznością wobec prezydenta USA. Duda ma u Bidena kiepskie notowania. Dziennikarze powinni dwa razy pomyśleć, zanim puszczą w świat plotkę, zaś politycy okazać więcej dyplomacji, gdy ją dementują.