Dobrzy Polacy patrzą na uchodźców
Stan wyjątkowej obłudy: co się dzieje z uchodźcami na granicy
Prezydencki minister Paweł Soloch zrzucił na ziemię zdjęcie małej kurdyjskiej dziewczynki, którą – wraz z jedenaściorgiem innych dzieci i ich rodzinami – straż graniczna pozostawiła w lesie. Przemawiający w debacie w imieniu PiS Zdzisław Sipiera apelował o „nieuleganie szantażowi humanitarnemu”. I Sejm nie uległ: głosami PiS, Konfederacji i Kukiz’15 przedłużył do grudnia stan wyjątkowy, dla którego jedynym formalnym uzasadnieniem ma być to, że „sytuacja na granicy nie uległa zmianie”. W grudniu potem problem uchodźców w lasach zapewne rozwiążą mrozy. PSL i Porozumienie Gowina umyły ręce, wstrzymując się od głosowania. Okazało się, że PiS niepotrzebnie nowelizował regulamin Sejmu, zmniejszając potrzebną większość: osiągnął większość bezwzględną bez wysiłku.
Stan nadzwyczajny ma blokować przepływ informacji, ale wolontariusze, polscy i zachodni dziennikarze kręcą materiały na polsko-białoruskiej granicy. A świat je ogląda.
To się dzieje w Unii
W sieci jest np. materiał Nicka Beake’a, korespondenta BBC. Widzimy leżących i siedzących na ziemi mężczyzn tak osłabionych i trzęsących się z zimna, że ledwo mówią. Niektórzy są bez butów, jeden ma dziwnie białe stopy – wygląda, jakby ustało w nich krążenie. Są z m.in. z Nigerii, Kamerunu, Sri Lanki. Płacząc, opowiadają, jak od wielu dni przepychani są pomiędzy polskimi a białoruskimi pogranicznikami, jak pogranicznicy odebrali im telefony: „Kopią nas jak piłkę: Polacy biją i wypychają na Białoruś, Białorusini biją i wypychają do Polski”.
W innym miejscu reporter spotyka grupę z Iraku. Mężczyzna stoi na skraju lasu i szlocha. Potem pokazuje gestami, że go bito. Przebitka: kadr z konferencji premiera Morawieckiego: „Jest to zorganizowany szturm na nasze granice i my się na pewno nie ugniemy” – mówi.