Aby dostać pracę w zarządzie czy radzie nadzorczej w jednej z 432 spółek Skarbu Państwa, trzeba zdobyć pozytywną opinię Rady ds. Spółek. Rada powstała przy Kancelarii Premiera i rozpoczęła działalność w styczniu 2017 r. Zgodnie z ustawą powinna sprawdzać, czy kandydat posiada wiedzę, doświadczenie oraz umiejętności wymagane do tego, by zasiadać w radzie nadzorczej, i czy daje rękojmię należytego pełnienia funkcji. Nie spotyka się z kandydatami, przegląda tylko dokumenty, które złożyli. Transparentność tego rodzaju naboru jest znikoma. Do zarządów jeszcze zdarzają się konkursy, ale o konkursach do rad nadzorczych nic nie wiadomo. Na wydanie opinii Rada ma siedem dni od czasu wpłynięcia wniosku od ministra, który sprawuje nad daną spółką kontrolę – w większości przypadków to Jacek Sasin, szef resortu Aktywów Państwowych.
Karuzela stanowisk kręci się od 2015 r. w zawrotnym tempie; niektórym w radach nadzorczych trzeba odnowić kadencję, wielu powołać po raz pierwszy, bo mają zastąpić innych, więc Rada ma pełne ręce roboty. Po czterech jej członków powołują Mateusz Morawiecki i Jacek Sasin. Premier postawił na naukowców, profesjonalistów od zarządzania kadrami i spółkami z SGH oraz z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Jacek Sasin wysłał zaś do Rady lojalnych sobie ludzi – m.in. Roberta Szumskiego, działacza PiS z Wołomina, który za rządów PiS dostał dyrektorski stołek w NBP. W swoim biogramie Szumski informuje, że „ukończył studia doktoranckie z nauki o zarządzaniu na kierunku ekonomia w SGH”; ustaliliśmy, że tytułu doktora nie uzyskał. Sasin wysłał też do Rady Tomasza Śpiewaka, wicedyrektora ze swojego ministerialnego biura.
Tylko w tym roku Rada opiniowała prawie 1,5 tys. kandydatur. Najwięcej w czerwcu, kiedy podczas 19 posiedzeń wydała pozytywną opinię dla 356 osób.