Do strefy stanu wyjątkowego nie są wpuszczani ani lekarze, ani aktywiści fundacji pomagającej uchodźcom. Dziennikarze nawet za przypadkowe naruszenie zakazu są zatrzymywani i spędzają dobę w areszcie. Ale – wszystko na to wskazuje – myśliwi będą się tam mogli swobodnie poruszać. I polować. W lasach, gdzie chowają się przed strażą graniczną ubrani na ciemno uchodźcy. – Ludzie poukrywani po krzakach, a oni chcą strzelać – oburza się Zenon Kruczyński, były myśliwy, od lat aktywista ekologiczny i antymyśliwski, współzałożyciel Koalicji Niech Żyją. – Przecież to jest proszenie się o nieszczęście.
Polski Związek Łowiecki ubiega się o możliwość realizowania polowań i odstrzałów sanitarnych w strefie objętej stanem wyjątkowym, a z pomysłem myśliwych zgadza się Ministerstwo Klimatu i Środowiska. – Nie dostaliśmy jeszcze oficjalnej odpowiedzi z resortu, ale wiemy, że przychylają się do prośby myśliwych i przekazali innym ministerstwom pozytywną opinię – mówi Monika Stasiak z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. Chodzi m.in. o MSWiA, które miałoby dla myśliwych zrobić wyjątek w ograniczeniach dotyczących posiadania broni palnej, amunicji i materiałów wybuchowych w strefie objętej stanem wyjątkowym.
Myśliwi i resort środowiska powołują się na szkody łowieckie oraz ASF. Twierdzą, że regulacje stanu wyjątkowego pozbawiają ich możliwości szacowania szkód, co uniemożliwia lub utrudnia rolnikom uzyskanie odszkodowania. Łowczy okręgowy z Białegostoku Dariusz Krasowski wyjaśniał w rozmowie z Radiem Białystok, że o tej porze roku zwierzęta wchodzą na pola kukurydzy i niszczą uprawy, a myśliwi nie mogą temu zaradzić bez wchodzenia na teren stanu wyjątkowego. Nie mogą też prowadzić działań związanych z zapobieganiem rozprzestrzeniania się wirusa Afrykańskiego Pomoru Świń.