Oddolne ruchy wsparcia aborcyjnego – zrzeszone jako Aborcja Bez Granic – pomogły już ponad 34 tys. Polek. To liczby z pierwszych 12 miesięcy obowiązywania orzeczenia z 22 października 2020 r., które wykluczyło terminacje ciąży związane z ciężkimi, nieodwracalnymi lub śmiertelnymi wadami płodu. Jednak życie i doświadczenia Polek niemal całkowicie rozjeżdżają się z literą prawa. Jeśli dodać do wspomnianych 34 tys. statystyki innej kobiecej organizacji: Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, która udzieliła w ostatnim roku ponad 8 tys. konsultacji i odpowiedziała na ponad 5 tys. maili, dowiadujemy się, że mimo wyroku aborcja nie zniknęła, wręcz przeciwnie – dopiero dziś dokładnie widać, jak szeroka jest to skala.
Women Help Women, międzynarodowa organizacja zapewniająca pocztowy dostęp do domowej aborcji farmakologicznej, wysłała tabletki do ponad 18 tys. osób w Polsce i odpowiedziała na ponad 80 tys. wiadomości z Polski.
Kobiety w drugim trymestrze ciąży, które otrzymały od ABG wsparcie na wyjazd, podróżowały na zabiegi do Anglii, Holandii, Czech, Niemiec, Belgii, ostatnio także na Litwę. Działaczki organizacji pomocowych dostrzegają nową grupę kobiet, która dostaje wyniki badań przesiewowych wskazujące na wysokie ryzyko wad genetycznych płodu, ale – w związku z nowymi obostrzeniami – nie kończą już diagnostyki. Nawet jeśli mają 35 lat i przysługują im badania na NFZ.
Nieformalna samopomoc aborcyjna przejęła prawie wszystkie „ustawowe” zabiegi aborcyjne, które do tej pory były wykonywane w publicznych szpitalach. 1080 kobiet w drugim trymestrze ciąży skorzystało ze wsparcia inicjatywy Aborcja Bez Granic w organizacji zabiegu w zagranicznej klinice. Z kolei w polskich szpitalach – wciąż w ramach systemu, z nadal legalnej przesłanki zagrożenia zdrowia i życia kobiety – było ich od pseudowyroku ponad 300.