Kraj

Zona

W zonie, czyli na granicy, czeka się na zimę

Czysta nienawiść – jedni nienawidzą uchodźców, inni strażników granicznych, jeszcze inni naukowców z UW.

Przyjechałyśmy na wieś z suką tylko we dwie. Ściemniało się już, gdy wjechałam na podwórko i zaparkowałam, za stodołą niebo było pomarańczowe, za domem już weszła na niebo Venus i świeciła mocnym światłem. Suka biegała po obejściu, obwąchując swoje sekretne miejsca, czasem zatrzymując się w pędzie, przystając i strzygąc uchem. Gdy słońce całkiem zaszło, otoczyła nas dobrze mi znana głęboka mazurska ciemność.

Opatulona stałam z herbatą na schodach prowadzących do domu, czekając, aż Zenka się wybiega przed snem i patrzyłam w tę ciemność, w tę pustkę, w pole i las, który otacza nasz dom, oddzielający nas od mieszkających za wzgórzami sąsiadów, których zresztą o tej porze roku w powszednie dni zwykle tu nie ma, bo siedzą w Kętrzynie, przyjeżdżając tu tylko w weekendy.

I wtedy właśnie pomyślałam sobie: a co by było, gdybym teraz znajdowała się ledwo dwie i pół godziny drogi stąd – gdzieś pod Sokółką albo w innym miejscu w pobliżu strefy stanu wyjątkowego?

Nie mogłam tej nocy zasnąć, nasłuchując wyjątkowo intensywnych, jak mi się zdawało, dźwięków lasu, wiatru, który wył w gałęziach drzew, zrywałam się na każde szczeknięcie suki, a ta szczekała tej nocy dużo, czasem tak miewa, gdy przez nasze podwórko przechodzi dużo zwierząt leśnych albo gdy kuna na dachu harcuje intensywniej niż zazwyczaj. Leżałam w łóżku, czując bicie własnego serca, patrząc w ciemną otchłań okna i pytałam sama siebie – co zrobiłabym, gdyby tej nocy do moich drzwi zapukały jakieś zmarznięte osoby tułające się od wielu dni po lesie? Myślałam nad różnymi scenariuszami gorączkowo, jednocześnie ciesząc się z tego, że na razie są one tylko teoretyczne i pewnie nie będę musiała się sprawdzać w boju.

Teraz, gdy piszę te słowa, w świetle dnia, w centrum Warszawy, z radiem sąsiadów za ścianą, z hałasującymi na ulicy ludźmi, mam w sobie buńczuczną zuchwałość, by napisać – otworzyłabym im szeroko drzwi, posadziła przy stole, dała jeść, ale potem przypominam sobie tę samotną noc na odludziu i cała moja pewność siebie znika.

Polityka 46.2021 (3338) z dnia 08.11.2021; Felietony; s. 95
Oryginalny tytuł tekstu: "Zona"
Reklama