Kraj

Jak odnalazłem korzenie

POLITYKA jest moim drugim domem.

Adam Michnik w rozmowie z czasopismem „Zdanie” powiedział między innymi, że POLITYKA Rakowskiego „to było pismo bardzo wartościowe”. Ludzie opozycji nigdy „nie uważali za zdrajców redaktorów pisma POLITYKA. W tym sensie miejsce na szacunek dla postaw pozytywistycznych było”. „Myśmy bardzo unikali chwalenia samych siebie, ale styropian, więzienna krata, to był po prostu nasz dom – mówił Michnik. – Nikt się nie dziwi, że Passent chwali POLITYKĘ, bo to jest jego dom. A tam był nasz dom”.

Tak, to prawda, POLITYKA jest moim drugim domem. Ponad 60 lat pozostaję w związku, raz formalnym, raz na „kocią łapę”, ale zawsze z POLITYKĄ. Na pewno ma to coś wspólnego z potrzebą bezpieczeństwa, jaką odczuwałem po wojnie. Zagłębiłem się więc w lekturę rozmowy Justyny Sobolewskiej z Małgorzatą Szejnert, „legendą polskiego reportażu”, w poprzednim numerze naszego pisma. Pani Justyna jest świetną krytyczką, kulturę wyniosła z domu (sami ludzie pióra). Jest także rówieśniczką mojej córki, należy do czwartego już pokolenia autorek POLITYKI. Jak panie mogą pamiętać lata 70.?

W całej obszernej rozmowie naszej redaktor Sobolewskiej z naszą niegdyś współpracowniczką Małgorzatą Szejnert, do naszego tygodnika, nie pada ani razu(!) tytuł POLITYKA. Jak gdyby panie nie miały na swojej drodze życiowej tego przystanku. Nie ma mowy o celowym działaniu. Po prostu nikt nie zwrócił uwagi na ten drobny brak, mało komu nazwisko „Szejnert” kojarzy się dziś z reportażem w POLITYCE sprzed ponad czterdziestu lat. Redakcja jest gruntownie odmłodzona, wielu redaktorów nie pracowało jeszcze, kiedy Małgorzata Szejnert odniosła swój pierwszy sukces („Mitra pod kapeluszem”, 1973 r.). Była to panorama losów arystokracji w Polsce Ludowej.

Polityka 47.2021 (3339) z dnia 16.11.2021; Felietony; s. 88
Reklama