Obostrzeń nie będzie – to spójna linia, której trzymają się rządzący tym mocniej, im bardziej rozpędza się czwarta fala pandemii. Jeszcze kilka miesięcy temu minister zdrowia Adam Niedzielski snuł wizje powrotu żółtych i czerwonych stref, przywilejów dla osób zaszczepionych, a nawet – o czym chyba już mało kto pamięta – odpłatności za szczepienia na SARS-CoV-2 (jako presji wobec wahających się). Z tego worka pomysłów, w większości wdrażanych w innych krajach Unii, ostało się tylko kilka – zapakowanych do rządowego projektu ustawy o weryfikacji szczepień. Medialne spekulacje na temat kształtu i procedowania przepisów – pozwalających m.in. na przenoszenie nieuodpornionych pracowników na stanowiska, na których nie stykaliby się z klientami – trwały od lipca do połowy listopada, przy rosnącym zniechęceniu obozu władzy. Wydawało się, że pomimo determinacji ministra zdrowia projekt został zarzucony.
Tym większe było zdziwienie obserwatorów pandemicznej epopei, kiedy w zeszłym tygodniu rządowy projekt „przygarnął” poseł PiS Czesław Hoc, deklarujący, że złoży go jako inicjatywę poselską. Hoc, skrajnie lojalny wobec Nowogrodzkiej, na zwołanej 17 listopada konferencji prasowej niezbyt składnie wyłożył główne punkty projektu: poza weryfikacją certyfikatów covidowych w firmach (na równi z zaszczepionymi traktowani byliby ozdrowieńcy i osoby z negatywnym wynikiem – dostępnego bezpłatnie – testu), przepisy umożliwiałyby wprowadzanie obowiązku szczepień pracowników w podmiotach leczniczych, a także „zwolnienie z limitów i restrykcji” firm z w pełni zaszczepioną załogą (i obsługujących zaszczepionych klientów). Weryfikacja nie będzie obowiązkowa – decyzje co do stosowania przepisów mają podejmować szefowie.