Władza PiS i w mijającym roku próbowała ograniczyć wolność prasy – tym razem jednak wyjątkowo perfidnie. Najpierw usiłowano uderzyć w niezależne od PiS media podatkiem od reklam – dopiero solidarny protest większości redakcji (drukujących czarne „jedynki” z hasłem: „Media bez wyboru”, a w mediach elektronicznych nadających wyłącznie komunikat o proteście) ostudził zapędy PiS. W lecie władza wymyśliła lex TVN, czyli firmowaną przez Marka Suskiego ustawę uderzającą we właściciela największej komercyjnej stacji telewizyjnej w Polsce. Do tego KRRiT celowo zwlekała z przedłużeniem koncesji TVN24. Były uliczne protesty i medialne gesty wsparcia wobec koleżanek i kolegów z TVN. Koncesję TVN24 w końcu przedłużono, a projekt lex TVN po odrzuceniu przez Senat trafił do sejmowej zamrażarki. Ale rządzący o nim nie zapomnieli – czekali tylko na wygodny moment.
„Zrobimy tak, żeby zaskoczyć dziennikarzy” – rzucił Ryszard Terlecki pytany w połowie września o lex TVN. I rzeczywiście: na tydzień przed świętami PiS wyciągnął projekt ustawy, wrzucił niespodziewanie na komisję, a zaraz potem przegłosował w Sejmie. Wszystko raptem w półtorej godziny. I znów były uliczne protesty, apele do prezydenta, aby nie podpisywał ustawy, czarne paski w telewizji. Tuż po świętach Andrzej Duda ogłosił niespodziewanie, że wetuje ustawę i odsyła ją z powrotem do Sejmu. Jak argumentował, miał sporo wątpliwości, zarówno natury prawnej, jak i tych dotyczących jej aspektu zagranicznego oraz pewności zawierania umów. „Podzieliłem zdanie większości moich rodaków, że (…) kolejne spory – kolejna sprawa jątrząca – nie są nam potrzebne” – dodał. (Prezydent i jego ludzie – artykuł