Chciałbym mieć cnoty niewieście, podobnie jak męskie. A także młodzieńcze i starcze. Niestety, nie można mieć wszystkiego – także w dziedzinie charakteru moralnego. Właśnie dlatego ludzie szlachetni (czyli cnotliwi) są od siebie różni – jedni celują w pewnych zaletach, inni w innych. Nie ma jednego ideału, do którego wszyscy muszą dążyć. Jest za to wiele dobrych wzorów, które dla jednych są bardziej osiągalne, podczas gdy dla innych bardziej realistyczne są inne cele. Zależy to między innymi od płci i wieku. Mnie trudno byłoby wyćwiczyć się, dajmy na to, we wstydliwości i skromności, bo nazbyt zdążyłem się od nich oddalić. Młodej kobiecie jest akurat z tym łatwiej. Właśnie dlatego nazywamy wstydliwość i skromność cnotami niewieścimi. Tej samej młodej kobiecie byłoby za to trudno osiągnąć równowagę ducha i roztropność dojrzałego mężczyzny, jakkolwiek nie byłoby to niemożliwe. Mnie jest łatwiej, lecz na przykład trudno by mi było wykształcić w sobie gospodarność, jaką często spotykamy u dojrzałych kobiet, albo cierpliwość i wyrozumiałość starego człowieka.
Określanie cnót przez odniesienie do płci i wieku nie jest niczym złym. Znaczy tylko, że są to cnoty łatwiej osiągalne przez kobiety bądź mężczyzn w pewnej fazie życia, częściej u nich spotykane, doskonalsze u nich niż u innych, a przez to piękniej ich zdobiące. Kłopot z wyodrębnianiem cnót niewieścich nie polega na tym, że nie ma takich cnót, lecz na tym, że wszystkie one wiążą się z powściągliwością i okazywaniem posłuszeństwa, a nawet pokory, co może sugerować, że kobietom nie przystoi samodzielność, odwaga, pewność siebie, a nawet – że nie mają do nich prawa. I właśnie dlatego zwrot „cnoty niewieście” wywołuje alarm moralny. Do tego dokłada się jeszcze zbijający z tropu i śmieszny anachronizm obu słów: „cnota” i „niewieści”.