Koniec z maseczkami i kwarantanną
Koniec z maseczkami i kwarantanną. Ale nie z covid-19
Covid jest do zaakceptowania – ogłosił rząd, znosząc przy tym izolację domową dla zakażonych, kwarantannę oraz obowiązek noszenia maseczek (choć trzeba je będzie jeszcze zakładać w placówkach medycznych). Światowa Organizacja Zdrowia nie myśli odwoływać pandemii, ale my idziemy za przykładem innych krajów w Europie, w których zwolniono obywateli z obostrzeń, mimo często rosnących wskaźników infekcji – za które odpowiada najnowsza odmiana wariantu omikron koronawirusa: BA.02. Podobnie jak w Polsce zakażenia te większość przechodzi w miarę łagodnie: nie jest wymagany pobyt w szpitalu, a to podstawowy warunek, by zacząć traktować SARS-CoV-2 jak jeden z co najmniej kilku krążących w środowisku wirusów układu oddechowego.
To nie covid złagodniał, ale to my staliśmy się na niego bardziej odporni. Sporą część populacji (przynajmniej w Europie) udało się w pełni zaszczepić, do tego covid przechorowało już tak wiele osób (niestety w Polsce kosztem wysokiej liczby zgonów), że można mówić o odporności zbiorowiskowej. Nie daje ona absolutnej gwarancji wszystkim, że przy kontakcie – zwłaszcza z nowszym wariantem – nie ulegną zakażeniu, ale takie ryzyko jest dużo mniejsze, a przebieg infekcji u osób uodpornionych bywa łagodniejszy.
Dlatego przy obecnym poziomie uodpornienia nadszedł czas oswajania covidu i nadania mu statusu choroby endemicznej. Oznaczać to będzie brak zagrożenia gwałtownym i niekontrolowanym przyrostem liczby nowych zakażeń. Zarazek będzie stale obecny w środowisku – a w pewnych okolicznościach należy spodziewać się wzmożenia jego aktywności – ale będzie pod taką kontrolą jak wiele innych infekcji górnych dróg oddechowych, na które narażeni jesteśmy przez cały rok, szczególnie jesienią i zimą.
Uspokajające scenariusze mogą rzecz jasna wziąć w łeb, kiedy tylko pojawi się nowy wariant SARS-CoV-2, na tyle groźny, że znów naruszy bariery naszej odporności populacyjnej.