Rząd pracuje nad rozporządzeniem, które unormuje kwestie transkrypcji ukraińskich imion. Problem z podwójnie obco brzmiącymi imionami zgłaszają głównie nauczyciele i sami zainteresowani, czyli ukraińskie dzieci. – Dla nich to podwójna trauma, bo nie dość, że są w nowym dla siebie środowisku, które ma kłopot z ich zrozumieniem, to jeszcze nagle ich imiona brzmią obco – mówi Danuta Kozakiewicz, dyrektora Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie. Problem pojawił się, kiedy wraz z napływem fali wojennych uchodźców zaczęto im nadawać numery PESEL na podstawie paszportów, w których ukraińskie imiona i nazwiska pisane są co prawda w alfabecie łacińskim, ale w angielskiej transkrypcji. W efekcie ukraińska Chrystyna to Khrystyna. – Ukraińskie nazwiska są dla nas trudne i bez tego. Radzimy sobie, ale nie brakuje niespodzianek. Ostatnio podeszła do mnie dziewczynka i powiedziała: „dajcie mienia pażałsta rućku”. Uczyłam się rosyjskiego, więc ucieszyłam się, że chce się przywitać, a ona chciała długopis – dodaje Danuta Kozakiewicz.
Proponowane przez rząd rozporządzenie takim sytuacjom nie zapobiegnie, ale unormuje ważny dla dzieci problem dziwnego wymawiania ich imion. – Fonetyczna transkrypcja to dobre posunięcie i będziemy je wspierać – mówi Mirosław Skórka, przewodniczący Związku Ukraińców w Polsce. – Sytuacja jest dynamiczna i poprzednie rozwiązanie z zapisem na podstawie paszportów było najlepsze na tamten czas. Dobrze, że rządzący widzą nasze problemy i starają się być elastyczni. Skala problemu jest duża, bo ciągle rośnie liczba ukraińskich dzieci objętych edukacją na terenie Polski. – Na początku kwietnia było 153 tys. dzieci. Ale dynamika była imponująca. W ciągu tygodnia mieliśmy przyrosty rzędu 30 tys.